Beauty w Polsce

Switch to desktop Register Login

Felietony

Coś o włosach

Coś o wlosach

Coś o wlosach - Coś o wlosach
Nadeszła wiosna. Jest ciepło, w końcu chce się wyjść z domu. Tylko te kudły, biedne, połamane, matowe, przesuszone. O co kaman, że tak powtórzę pytanie miesiąca.

         Zimą korzystając z dobrodziejstw przynależności do cywilizacji wysokiej, korzystamy z ogrzewania, klimatyzatorów i innych skarbów, pozwalających nam poczuć się dobrze w zamkniętych, miłych, przytulnych wnętrzach. I to prawda. Może jak siedzimy sobie słodko przy biurku w pracy, nie wpatrujemy się z zachwytem w miły, ciepły kaloryferek... ale to nie znaczy, że nie może pozwolić poczuć on emocji. Może jest to dość dalekie skojarzenie, ale taki kaloryferek pewnie instalował gość, który mógł mieć konkurencyjne żebrowanie na brzuchu, popularnie również zwanym kaloryferkiem. No dobra, kominek na pewno jest milszy oku, niż kaloryfer, czy taka powiedzmy – nagrzewnica. To prawda.

         Tak, czy inaczej pozwalają nam te urządzenia dostarczające ciepła komfortowo przeżyć zimę. I o ile jest wilgotno i zimno na zewnątrz i sucho, nawet bardzo sucho w środku, to ta różnica wilgotności i temperatur jest zabójcza dla delikatnych, środkowoeuropejskich włosów.

         Wiadomo, że w styczniu mało kto idzie do fryzjera. Ogólnie, bo po co, skoro wszyscy byli w przed świętami, bo to w końcu katolicki dedlajn usługowy, po drugie bo nie ma forsy, bo to był rodzinny dedlajn prezentowy. No i ogólnie wszyscy biorą udział w konkursie: Jak przeżyć 40 dni do dziesiątego lutego za 20% wynagrodzenia, które zostało po sylwestrowych szaleństwach.

         W lutych jest jeszcze zimno, chodzi się w czapkach, więc po co się tak obnażać, po co zaziębiać myjąc i susząc na mieście, kiedy lepiej spokojnie w domku przesiedzieć. I tak dobijamy do wiosny.

         Jest jasno, ciepło i wybiegamy radośnie na miasto. I w tym pięknym, intensywnym, wiosennym słońcu, dopiero wyraźnie widać jakie mamy przesuszone i matowe, smutne włosy. Tak. Wymęczone ciągłą różnicą wilgotności i temperatury, stały się wykończone.

         Mam dobrą wiadomość! Jeśli nam tam cokolwiek zwisa z głowy, jest szansa to odbudować. Nie więc się co załamywać. Warto pójść do specjalisty – mam na myśli fryzjera orientującego się w meandrach pielęgnacji włosów i posłuchać jego rad. Niekoniecznie trzeba zaraz biegać na zabiegi do salonu, ale kupienie czegoś do domu pomagającego w pielęgnacji również może pomóc.

         Tak się porobiło, że o ile jeszcze pięć lat temu jakieś sto euro wystarczało na przeżycie w dużym mieście, to teraz za tyle nie da się już nawet wynająć pokoju. I tak jest. Więcej zarabiamy i więcej idzie z tak zwanej łapy, do tak zwanej papy. Tak jest. Niezauważalnie drożeją też środki pierwszej potrzeby, zaciera się różnica między kupowaniem w drogerii, a w hurtowniach fryzjerskich, sieciowych aptekach, czy niektórych salonach fryzjerskich, szczególnie tych nastawionych na młodzież. Pojawiają się też środki, o których jeszze nie dawno nam się nie śniło. Są maseczki regenerujące, czy ampułki, tak skuteczne, że dobrze dobrane robią porządek na głowie w 4-6 zabiegów.

         Piszę o maskach do włosów, nie po to, żeby być bardziej wylansowanym, niż gdybym pisał o odżywce. Pomiędzy tymi dwoma produktami jest zasadnicza różnica: o ile odżywka ma głównie za zadanie działać na zewnątrz, pielęgnując łuskę włosa, wygładzając, nadając połysk i miękkość, o tyle maska działa wewnątrz w głębi. Proporcja jest taka, że odżywka działa w 80% na zewnątrz a maska odwrotnie, w 80% wewnątrz. W ekstremalnych sytuacjach pozostawia nawet otwartą łuskę, tak że nie można potem włosów rozczesać. Wniosek jest oczywiście taki, że po masce należy nałożyć jeszcze odżywkę.

         W praktyce są też preparaty pomiędzy tymi dwoma, dzieląc w innych proporcjach swoje zaangażowanie w i na zewnątrz włosa. Te najnowocześniejsze mają po prostu określone czasy działania i tak na przykład pierwsze 5-10 minut intensywnie odbudowując wewnątrz, a potem pielęgnują, domykają i zakwaszają strukturę.

         Ampułki znowu, to preparat z innym nośnikiem. Maski są na bazie tłuszczowej, podczas gdy w ampułkach produkt jest rozpuszczony w alkoholu. Tak na marginesie, jeśli na opakowaniu jest napisane, że nośnikiem jest np. „baza kolagenowa” to możemy mieć pewność, że jest to trochę substancji odżywczych rozpuszczonych w tłuszczu z dupy krowy. Bo kolagen, to nic innego jak obrobione chemicznie i termicznie białko z tłuszczy krowiego. Ale to tak na marginesie, w końcu kto by się przejmował biedną krówką zatopioną w ładnie pachnącym kremie w nowoczesnym opakowaniu.

         Nie wszystkie substancje ważne dla naszych włosów da się w skuteczny sposób przetransportować za pomocą tłuszczy. Część o wiele skuteczniej, lub w ogóle można uzupełnić poprzez rozpuszczenie w alkoholu. Dlatego są to ampułki, musi to być jedna dawka, żeby nie wyparowała i nie reagowała z otoczeniem. Trzeba po prostu niezwłocznie po otwarciu nałożyć na włosy. Mieszanina nie jest zazwyczaj zbyt trwała w warunkach panujących na ziemi. Stąd też różnica. Zazwyczaj zastosowanie intensywnie nawilżających zabiegów, dosłownie kilku, pozwala na poprawienie kondycji włosów. Potem ten sam kłopot będzie nas czekał po lecie. Nic tak nie masakruje włosów jak światło – promienie UVA i UVB!

         Pamiętajmy, że wadą bycia białą rasa, jest to, że ani nasza karnacja, ani włosy nie wytrzymują ekstremalnych warunków, szczególnie że włosy, które już wyrosły nie są odżywiane od wewnątrz. Suplementami możemy sobie pomóc tylko na przyszłość, te już wyrośnięte zostaną jakie są.

         Żeby nie kończyć pesymistycznie, pamiętajmy, że tylko 18% ludzkości może mieć platynowe włosy po koloryzacji i my jesteśmy w tej właśnie grupie ludzi! I kto teraz ma lepiej my, czy Amerykanie? Nasz prezydent może mieć platynę, a ich nie!


Sławek Stawarczyk

Fryzjer, autor książki „Ślub, czyli jak nie wtopić”

© Beauty w Polsce 2005 - 2017 . Powered by Grafic Art

Top Desktop version