zycie bywa przewrotne. to ja zawsze bylam ta ktora mowila ze takich zeczy nie mozna wybaczyc, no coz dzis wiem ze kazda sytuacja jest inna i czasami wlasne reakcje moga cie zaskoczyc.
nie mowie ze o tym sie zapomina, bo nie.
terapia trwala rok, duzo przy tym przeszlismy. to byly prawdziwe schody. dowiedzielismy sie co nie gralo.
wiem ze nie zamierzal (na tamten moment

) isc z ta laska w poduchy. wiem ze podobalo mu sie zainteresowanie. to oczywiscie go nie tlumaczy.
musze sie przyznac ze ja rowniez (na poczatku naszego zwiazku

) mialam przygode, ale wtedy nie bylismy rodzina i nie mielismy dzieci. tak to tlumacze, aczkolwiek boli tak samo pewnie.
kocham go, chociaz jak napisalam wczesniej dzis siebie kocham bardziej. kiedys tak nie bylo. bylam cala dla niego i dzieci. dzis mam w D****. ja mam byc szczesliwa potem oni.
wsziadam w samochod i jade na tydzien do spa, bo mam takie pragnienie, on zostaje z dziecmi.
tesciowa mnie nienawidzi, bo syn zanim podejmie decyzje mowi ze zonka musi wyrazic zgode.
poza tym przezylam zajefajny romans, wyszalam sie, maz patrzyl i mowil ze musie to nalezy. owszem nalezalo mu sie.
serio, dzis nasz zwiazek jest lepszy niz byl wtedy, co nie znaczy ze idealny
do tanca trzeba dwojga. on chcial to naprawic. ja przez dlugi czas nie i nie zrobilam tego tylko dla dzieci. kochalam go i ciezko mi sie bylo pogodzic ze tak sie to skonczylo.
pierwsze sesje byly okropne. nie moglam na niego patrzec no i bylam w innym zwiazku, wielki balagan.
z czasem poznawalismy sie naprawde. tylu rzeczy o sobie nie wiedzielismy.