Eddieve pisze:O śledzeniu życia prywatnego nauczycieli przez władze szkolne mogłabym już pisać książki. O tym jak, ni stąd, ni zowąd, znikają ze szkoły, niby to za wzajemnym porozumieniem stron zostaje rozwiązana umową o pracę, a w rzeczywistości "podziękowano" pani czy panu psor za współpracę, bo, z punktu widzenia szkoły, wiedzie "nieobyczajny" styl życia, a powinien/powinna stanowić wzór cnót dla młodych pokoleń. Moja przyjaciółka dostała "wilczy bilet", bo związała się z żonatym facetem, ale żyjącym wtedy w separacji ( dzisiaj już rozwiedzionym ). Formalny, podany jej powód, to niewłaściwe prowadzenie dokumentacji szkolnej ( = błędne wpisy w dzienniku ). Z innym kolegą pożegnano się za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym ( = chodził w weekendy z innym belfrem do pubu na piwko ) w towarzystwie absolwentów szkoły ( takich, co to 3-4 lata wcześniej zdali maturę ). Inny wyleciał, bo, wprawdzie był z osobami neutralnymi dla środowiska szkolnego, ale widziano go pod wpływem alkoholu w pubie, w którym przebywali ( osobno, we własnym towarzystwie ) uczniowie tej samej szkoły, a więc: szerzył zgorszenie. Sama mam na koncie kilka poważnych rozmów na dywaniku u dyr. za "nieobyczajność" z powodów mniej lub bardziej absurdalnych. Moje dalsze zatrudnienie w szkole momentami leżało pod znakiem zapytania. Parę lat temu, np. postawiono mi warunek: albo przytyję, albo nie podpiszą ze mną kolejnej umowy. Czemu? Bo wg dyr. stanowię negatywny wzór dla uczennic, które naśladując moje zachowanie, też zaczynają się odchudzać, a potem popadają w anoreksję. Na nic było tłumaczenie, że dziewczyny mają inne źródła inspiracji, i na pewno nie jest nim nauczycielka...Skończyło się na przymusowych wizytach u psychiatry ( dowody potwierdzajace dla dyr. ) i konieczności powrotu do ex-wagi. A nie wyglądałam na wychudzoną! No, może w porównaniu z samą dyr. O pozostałych incydentach już nie wspomnę. Zbyt drastyczne.
jestem w szoku czytajac to, co piszesz..... Ja pracuje w szkole sredniej od 6 lat i nic podobnego nie ma miejsca. Fakt, to male miasto, ale szkola jakby nie patrzyl z pewnymi tradycjami. Od poczatku jest to szkola srednia typowo meska. Od dwoch lat sa dziewczyny w szkole( niewiele, ale sa-ok 30). Nikt nie ma pretensji i nie mowi o tym glosno, jesli nauczyciel pojawi sie na dyskotece( a to nie jest Warszawa, zeby gdzies sie spokojnie zaszyc)
Tak narzekalam na moja szkole---- a teraz bede wdzieczna, ze mam swiety spokoj