Jeszcze raz dziękuję Wam za dobre słowo...
To wszystko jest dla mnie takie trudne... Jednego dnia jest wszystko ok, a kolejnego on mi mówi, że chce odpocząć, że on chyba chce być sam, bo nie chce być ubezwłasnowolniony... Dla niego spędzanie ze mną czasu, czy też mój jeden telefon do niego w ciągu dnia (gdy się nie widzimy) jest dla niego "męczeniem go" lub "ubezwłasnowolnieniem"...
Nie wiem, czy to ja jestem nienormalna?? ale obserwując moich braci, moje koleżanki... to raczej ludzie w związkach do siebie dzwonią nawet po kilkanaście razy dziennie i nie odbierają tego, jako coś złego...a wręcz przeciwnie
Nie mieszkamy razem, czasem widzimy się tylko 2x w tygodniu, a on uważa, że "ciągle z nim jestem" i on jest moim "niewolnikiem"...bo musi spędzać ze mną czas lub rozmawiać
A tak naprawdę to raczej ja spełniam jego prośby, zachcianki, pragnienia a on dla mnie nie robi nic.... on często się śmieje, że powinnam się w ogóle cieszyć z jego obecności... Nie mam, co liczyć na przytulanie, czy jakiekolwiek gesty czułości z jego strony...Już nawet go nie proszę o to, bo czasem jak chciałam by mnie przytulił i powiedział, że nie lubi tego robić ... to poczułam się tak okropnie,
, że odechciało mi się wszystkiego...
przede wszystkim to godzi w serce