A ja mieszkam w Meksyku i od 4 lat jestem w zwiazku z kubanczykiem.
i musze przyznac, ze owszem bywaja problemy z powodu roznic kulturowych, ale generalnie jest nam super. Tesciow nie znam... na szczescie, bo wiem od znajomych, ze za mna nie przepadaja, bo mysla, ze to z mojego powodu ich synek nie wrocil na Kube... no ale szybko ich nie poznam, zeby sie jakos pogodzic i wyjasnic sytuacje, bo moj chlopak ma zakaz wstepu przez nastepnych 8 lat.
A z kolei moi rodzice i dziadkowie za nim przepadaja. Spedzil w moim domu miesiac beze mnie i nie wiem jak sie dogadali, ale wszyscy go doslownie kochaja. Nawet dziadkowie - typowi katolicy, a nie maja nic przeciwko, ze z nim mieszkam juz 4 lata bez slubu i ze jest protestantem.
Generalnie ja wyszlam troche latynoska i musze przyznac, ze bywam zazdrosna... Wiec on sie czasami wkurza, jak przeginam z ta zazdroscia
am sie kontrolowac i jak przeginam, to potrafie sie przyznac do bledu,wiec klotnie tez nie sa szczegolnie powazne). On z kolei nie pozwala mi sie ubierac tak jak chce; czasami ma troche racji: jak dziewczyna i na dodatek blondynka zalozy tutaj sukienke czy troche przykrotka spodniczke to na ulicy orkiestra: wrzaski, krzyki i gwizdanie! Generalnie znam dobrze kubanczykow i sa niesamowitymi partnerami (jesli naprawde sa zakochani). Moj facet jest spontaniczny, potwornie towarzyski, odpowiedzialny, troche zazdrosny, baaardzo opiekunczy i temperamentny. Poza tym w zwiazku z tym, ze na wyspie w dalszym ciagu maja komunizm, to potrafi naprawde wszystko zalatwic i naprawic: mam doktora, mechanika, hydraulika i kucharza w jednym
Jesli chodzi o moje doswiadczenie w zwiazkach to tak naprawde nigdy nie bylam z polakiem (wyjechalam z Polski w wieku 15stu lat!), wiec moze dlatego nigdy nie poczulam, ze bariery kulturowe sa dla mnie szczegolnym problemem. Bylam w powaznym zwiazku z Meksykaninem i musze przyznac, ze bylo tak sobie... generalnie sa strasznie zazdrosni (moja zazdrosc przy meksykanskiej to maly pikus :P ), typowi "macho", chca 100% wolnosci dla siebie a kobieta niech siedzi w domu, + bardzo nieformalni i nie sa w stanie powiedziec "nie" i byc bezposredni. I meksykanie, przynajmniej ci ktorych poznalam, ku mojemu zdziwieniu sa bardzo malo "latynoscy" - w moim rozumieniu tego slowa - sa dosyc chlodni, malo kontaktowni, bardzo ciezko mi tu zawierac znajomosci: mam wrazenie, ze wiekszosc facetow, jak nie widza mozliwosci, zebym sie z nimi przespala (czyli od kiedy jestem w powaznym zwiazku), to po prostu przestaja mnie zapraszac na imprezy czy spotkania; dziewczyny z kolei, nie wiem czy zazdrosne o moj "nietypowy" czy "inny" wyglad czy co, ale tez jest ciezko...
No ale jakos sobie radze :D Pozdawiam wszystkie mieszane zwiazki!!!