Ja prawo jazdy mam już od ponad 13 lat. Podobnie jak wicherek, też zdawałam eksternistycznie.
Zanim wsiadłam do samochodu miałam już za sobą egzamin teoretyczny. Uczyłam się jazy na dużym fiacie i tak zdawałam egzamin. Zdałam za pierwszym podejściem, ale miałam straszne obciążenia psychiczne, bo rodzina z racji telentów do jazdy oczekiwała, że o pierwszej jazdy będę śmigać niczym Schumacher
a ja się najzwyczajniej na świacie bałam.
Po zrobieniu prawka, kupiłam sobie malucha i zaczęłam naprawdę jeździć. Śmigać jak Schumacher zaczęłam dopiero po roku od zrobienia prawka, kiedy zyskałam pewność.
Kochałam szybkość, im więcej koni pod maską tym było lepiej, ale do czasu. Kiedyś wracałam z daleka do domu, nie będę mówić z jaką prędkością jechałam, ale na pewno o wiele za dużo (pewnie się już przedawniło
), dojechałam szczęśliwie, ale kilka godzin później przy prędkości 80 km/h eksplodowała mi opona od strony pasażera. Nie miałam szans na opanowanie samochodu. Miałam szczęście, w sumie poza zniszczonym kołem nic się nie stało. No ale od tego czasu mam barierę psychiczną i nigdy nie przekraczam prędkości 160 km/h, chyba że auto jest nowe z salonu i ryzyko takiej awarii jest bardzo niewielkie. Moim starym gratem nawet 160 km/h się boję. Ciągle mam w głowie, że przecież coś może pęknąć i wtedy ciemna masa.
Kurs nauki jazdy wspominam z sentymentem, było wtedy strasznie gorąco a ja przyklejałam się do dermowej tapicerki dużego fiata.