A ja wierze, ze kiedys natura upomni sie o swoje. W sumie to juz zaczela - i dobrze. Coraz czesciej slyszy sie o roznych kataklizmach, ktore to nastepuja z coraz wieksza sila. Ocieplenia klimatu wlasnie jestesmy swiadkami - nie jest on niczym innym jak nasza zasluga. Eksploatacja naszej planety nie bedzie trwala w nieskonczonosc.
Natura eliminuje jednostki nieprzystosowane badz dzialajace na jej niekorzysc. No i niestety my jestesmy takimi szkodnikami :)
A moze w 2012 armagedonu wcale nie bedzie, tylko jakas transformacja duchowa i opamietanie (Moze otworza sie wkoncu oczy, zamydlone pogonia za pieniadzem - w co watpie.)
Mialby to zwiazek z wstapieniem ziemi do nowej ery - Wodnika. Teraz jestesmy w erze ryb, w czasach czci zlotego cielca w erze byka bylismy. Powtarza sie to cyklicznie.
Kosciol katolicki juz dogorewa, by w koncu upasc i zamienic sie w popiol, z ktorego juz nie powstanie jak mityczny phoenix
Podobnie bedzie z innymi religami. Byc moze, pewne skrzetnie skrywane rzeczy ujrza swiatlo dzienne?
A nawet jakby byla ta zaglada, to nie robi to na mnie zadnego wrazenia. Byc moze, ten nowy swiat, ktory mialby powstac bedzie lepszy?
Nie.. On napewno bylby lepszy :)
to pisalam ja - sekutnica, grymasnica i szantrapa
pozdrawiam
Nie wymagam wiele od życia. Jestem symbolem seksu i to mi wystarcza :)