Zeberko
Opowiem Ci moja historie.
Mieszkam w Londynie, klocilam sie z mezem dosc czesto. Najgorsze sa dla mnie byly ciche dni. On sie obraza nawet jak jest jego wina, nigdy nie przeprasza, i nawet jak sie godzimy to uwaza ze on mial racje. Po ciszy wszystko wraca samoczynnie do normy, bez zadnych wyjasnien ani przeprosin. Po prostu jakby sprawy nie bylo.
W sumie zazwyczaj godzilismy sie w nocy.
Pewnego dnia powiedzialam sobie ze wole sie rozejsc niz sie meczyc. Wole z gory wiedziec ze nie jestesmy razem nic czekac na jego gest, a moze przeprosi albo cos.
Ostatnia nasza powazna klotnia byla jak bylam w ciazy w 6 mcu ciazy z 3 dzieckiem.
On byl chamski, przygadal mi cos przy znajomych, ja sie obrazilam i nie odzywalismy sie chyba z tydzien albo i dluzej. Ja bylam bardzo neutralna, poprostu odpuscilam.
Po jakims czasie jak mu przeszla duma, wszedl na mnie i zrobil co mial zrobic (to bylo w niedziele w nocy).
Ja lezalam jak kloda. On myslal ze wszytsko wrocilo do normy, ale jak dla mnie to nie tym razem.
Oczywiscie nie ukrywam, ze choc nie udany stosunek, to ukoilo to moje serce i bylam pewniejsza siebie i moglam zarzucic focha.
Wpadlam na genialny pomysl. Nazajutrz w poniedzialek pojechalam z moimi dwoma corkami i 6 miesiecznym brzuchem na jednodniowa wycieczke z playgrupy nad morze (ala angielski kub malucha). Rozmawialam tam z nasza opiekunka na temat rozwodow i samotnych matek w uk. Ona jako starsza i doswiadczona kobieta, wybila mi to z glowy. Powiedziala ze maz ma stres, ze musze go tez zrozumiec i ze ciezko pracuje zeby bylo nam dobrze. A kobiety zadaniem jest aby facet chial do tego domu przychodzic, i nie raz my kobiety musimy schowac dume do kieszeni aby utrzymac rodzine w calosci. A pozatym samotne matki maja przerabane, i jesli naprawde sytuacja nie jest trudna nie poleca podejmowac krokow w tym kierunku. Jesli sie kochamy, to musimy isc na kompromisy. Oczywiscie przekonala mnie, ze moj plan nie mial sensu.
Wrocilam do domu, stwierdzilam ze wykorzystam moment i go nastrasze, zadzwonilam do meza. Powiedzialam mu ze rozmawialam z babka z socjala, opowiedzialam jej cala historie. I ze babka powiedziala mi ze mi pomoze w uzyskaniu hostelu dla samotnych matek. Powiedzialam mu ze ja tak nie chce zyc, i ze od niego odchodze. Jedyna sprawa nad jaka ma sie zastanowic to czy w naszym wynajetym mieszakniu on zostaje, czy ja i dzieci. Jesli on chce zostac, to ja musze go podac na policje ze sie go boje i wtedy dostane hostel albo mieszkanie dla samotnych matek. A jesli on sie wyprowadzi to bedzie latwiej , bo on moze sobie wynajac sobie pokój i w ten sposob nie zabrudze mu papierow.
Ton mojego glosu byl bardzo stabilny i zrownowazony.
Moj maz dumny, odpowiedzial ze jak tak chce to on tez sie zgadza. Zakonczylismy rozmowe.
Po 15minutach zadzwonil do mnie, i spytal z lekkim usmiechem w glosie co ja gadam, jakie rozstanie?
To ja bardzo powaznie strzeliłam mu litanie co mi nie pasuje, i ze juz podjelam decyzje, ze juz rozmawialam z babka z socjala, i zeby sobie nie myslal ze wszystko zalatwi sexem.
Ton glosu mojego meza spowaznial.
Jak wrocil do domu, rozmawialismy godzinami. Ale ja bylam uparta. Powiedzialam mu ze jak teraz sie nie wyprowadze to bedzie myslal ze go nabieram, i ze musze sie wyprowadzic.
On zapewnial mnie ze mi wierzy i ze przeprasza i ze sie zmieni itd itd.
Po wielu godzinach ustapilam i dalam mu kolejna szanse.
Od tamtej pory jest super, jak tylko cos sie psuje zawsze mu przypominam ze jestem samowystarczana i ze go nie potrzebuje. (oczywiscie mowie to w delikatny sposob, zeby nie wjechac mu na ambicje)
Nie wiem co bym zrobila jakby kazal mi sie wyprowadzic, pewnie wzielabym manatki i wyprowadzilabym sie na kilka dni gdzies do hotelu, zeby go nastraszyc. Jesli nadal by nie walczyl, to mysle ze nie bylby wart aby do niego wracac i pewnie zostalabym samotna matka. Ale poniekad wiedzalam ze blefuje, i ze go kocham i ze wrocilabym do niego mimo urazonego honoru. Ale naprawde warto bylo go oklamac i nastraszyc. Teraz nam sie tak uklada, ze go kocham ponad zycie
Oczywiscie do dzis utrzymuje ze wszytsko bylo na powaznie.
Jozia ma racje, naklad obowiazkow robi swoje. Duzo stresu i pracy nie sprzyja mlodemu malzenstwu. Trzeba to przetrwac.
Jesli byloby bardzo zle, sprobuj mojej metody, tylko sie do tego dobrze przygotuj, zadzwon do socjala, dowiedz sie jakie sa warunki i jaka pomoc oferuja. Musisz dac mu fakty.
Ale z drugiej strony, jestem pewna ze fajnego tego meza masz, i moze wystarczy szczera rozmowa. A dyrastyczne srodki zostaw na czarna godzine.
Mam nadzieje ze Was nie zanudzilam.
Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki