Ufffff..........jak dobrze,że nie jestem sama.
Nie mam planów prokreacyjnych jak na razie zupełnie.
Moje otoczenie próbuje mi wmówić,że coś ze mną nie tak.Ale prawdę mówiąc ma to w
Powiem Wam,że niedawno spotkałam pewną starszą kobietę,która mi wyznała,że jej największym błędem i pomyłką życiowa było urodzenie dzieci.
Powiedziała,że ,,od zawsze'' nie chciała dzieci,że nie miała instynktu macierzyńskiego,ale zakochała się i jakoś urodziła,bo mąż chciał...teraz jest zła,że ma same problemy z tymi dziećmi,nie ma serca do nich,do swoich wnuków też.
Kurcze,dało mi to do myślenia...jednak w życiu nie można się zmuszać do pewnych rzeczy.
Znam tez drugi drastyczny przypadek.Moja koleżanka wpadła i urodziła synka,po kilku miesiącach po porodzie zrzekła się praw do niego i oddała ojcu na wychowanie.Do dzisiaj nie interesuje się nim specjalnie.Wiem,że to skurwys....,ale ona ekstremalnie nie lubi żadnych dzieci.
Zresztą wystarczy popatrzeć ile jest dzieci w domach dziecka,żeby przestać pitolić o wrodzonym instynkcie macierzyńskim i ojcowskim.Coś takiego nie istnieje moim zdaniem.
Moja rodzinka próbuje mi wmówić już od kilku lat,że jestem egoistyczną,wygodnicką,zakochaną w sobie osobą.
Wysuwają te chore argumenty o szklance wody...
i o tym,że sama sobie pójde na własny pogrzeb,bo nie będzie miał kto.
Ojojoj,akurat to mnie bardzo interesuje,hahha.
Cóż,trudne jest życie bezdzietnej osoby...przynajmniej w tak wścibskim społeczeństwie jak nasze.
Life is a journey,not a destination.