Post
autor: Lilith » 23 mar 2009, 18:02
Ok. Jestem. Przepraszam, jeśli zawiodę ale nie chcę publicznie opisywać moich objawów. Nie chcę komentarzy do tego, co mi się przytrafia ani opiniowania tego od osób, które nie mają takiego problemu. Aby jednak choć trochę przybliżyć jego istotę to napiszę tyle, że w czasie "ataku" jestem w pełni świadoma tego co się dzieje, nie mam wpływu na swoje reakcje choć normalnie myślę ( co mi się udało z trudem wypracować ) a nawet się modlę i proszę Boga o pomoc, proszę, żeby "to" mnie puściło. Najgorsze jest uczucie nie przemożonego i nie do opisania przerażenia. To coś jakby się oglądało jakiś film, jest chwila napięcia i nagle coś wyskakuje, a my na ułamek sekundy drętwiejemy ze strachu i mamy wrażenie, że serce nam stanęło. Potem odczuwamy wielką ulgę i przeważnie się śmiejemy. U mnie podczas "wizyty" dochodzi tylko do etapu tego potężnego strachu, który zamiast odpuścić, trwa w nieskończoność. Czasem podczas tej tortury mam coś na kształt wizji, czasem "on" do mnie mówi. Kiedy "puszcza" z trudem łapię oddech i często płaczę. Nie chcę pisać o tym, co słyszę albo widzę, wybaczcie, proszę. Na razie nikt nie jest w stanie mi pomóc. Ani św. Benedykt, modlitwy księży, sióstr, święcony w Rzymie krzyż, który leży pod moją poduszką ( myślę, że jeszcze bardziej "go " to wkurza). Kiedy poświęciłam mieszkanie wodą św. "on" w publicznym miejscu zaatakował mojego partnera, który siedział przy stoliku. Jego twarz zrobiła się biała, usta wykrzywiły w jakimś konwulsyjnym grymasie i nabrały granatowej barwy jak i oczy. Zaczął przeraźliwie wyć, czym zwrócił uwagę wszystkich dookoła, po czym wyrwało go z krzesła i rzuciło o ziemię. Wszyscy się zbiegli, ktoś wezwał karetkę,kiedy przyjechali, chłopak siedział zupełnie przytomny, choć zdezorientowany na podłodze. Po wszystkich możliwych badaniach okazało się, że jest zdrowy. A świadkowie zdarzenia jak i lekarz wysłuchawszy relacji, stwierdzili, że nigdy się z czymś takim nie spotkali, a jedna pani się żegnała i mówiła, że widziała diabła. Ja zaś podczas tego zajścia stałam jak sparaliżowana, jakby mnie ktoś trzymał i kazał tylko biernie patrzeć. Wróciliśmy do domu, mój partner zjadł obiad, jakby nigdy nic i nic nie pamiętał. Teraz boję się być z nim sama w domu choć nie daję niczego po sobie poznać.
W moim przypadku wszystko zaczęło się jak miałam ok.5 lat. Pamiętam tylko, że się "tego" bałam i nie chciałam sama spać. Z wiekiem te "wizyty" stawały się coraz bardziej odczuwalne i "wyrafinowane" Nigdy nie byłam szczególnie gorliwą katoliczką, ot jak większość z nas. Wierzę, kocham Boga ale mam swoje wątpliwości i bunty wobec okrucieństwa na świecie, nie ze wszystkim się zgadzam co głosi Pismo, nie jestem stałą bywalczynią mszy św. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego akurat mnie to spotkało. Nie wiem i nigdy nie dostałam na to pytanie odpowiedzi. Co gorsza nie wiem kim "on" jest i czego KONKRETNIE chce ode mnie. Wiem jedno. Pragnę całym sercem, żeby dał mi spokój, żeby odszedł.
Co do innych religii to nie uważam, że są lepsze czy gorsze od mojej. Nie mam monopolu na prawdę i uważam, że jeśli ktoś kocha ludzi i zwierzęta, pragnie pokoju i dobra na świecie, to nie ważne jak jego Bóg ma na imię. Dla mnie to znaczy, że jest to ta sama Osoba : Miłość, Dobro, Opatrzność, Ukojenie i wszystko co najlepsze, co człowiek próbuje zmieścić w jednym imieniu : Bóg, Allah, Jahwe, Jehowa lub kilku imionach Kriszna, Rama czy innych. A jeśli ktoś nie wierzy, też nie mogę go potępiać czy pouczać. Jeśli pragnie tego co napisałam powyżej to widocznie nosi w sercu jeszcze inne imię albo cierpi widząc taki ogrom niepotrzebnego cierpienia i niesprawiedliwości. Może tak łatwiej, a może chodzi o coś co mnie jako osobie wierzącej jest trudno zrozumieć.
Oczywiście to tylko moje zdanie na ten temat i szanuję wszystkie wypowiedzi. Chcę tylko dodać, że nic tu nie wymyślałam ani nie przepisałam z jakichś książek lub filmów, moja historia jest mocno uproszczona i okrojona przez szacunek dla Was i moje osobiste powody, jestem normalną osobą, nie nawiedzoną fanatyczką i proszę o wyrozumiałość co do formy mojego opisu, gdyż nie opowiadam o tym na lewo i prawo. Wiedzą o tym moja rodzina i najbliżsi przyjaciele. No i teraz Wy. Może potraktujecie tego posta jako przyrodniczą ciekawostkę, a może ktoś będzie w stanie mi pomóc? No i przepraszam za tyle cudzysłowów, ale nie wiem jak nazwać niektóre rzeczy.