Bardzo mi się zrobiło smutno jak usłyszałam,że Amy nie żyje.
Wielka szkoda,że tak młoda osoba umarła.Zawsze żal-czy to gwiazda czy szary Kowalski.
Troszkę mnie dziwi,że każdy się teraz wymądrza(nie pisze,że Wy akurat),ale widziałam wpisy internetowe pod artykułami o Winehouse.I prawie każdy komentarz-sama sobie winna,sama tego chciała,dobrze jej tak.
Nie wiem co o tym myśleć,bo jest to częściowo prawdą,ale tak trochę też nie do końca.
Miała agentów,przyjaciół,menagerów,rodziców,ktoś mógł próbować ją ratować.Wiem,że to trudne leczyć dorosłą osobę,ale jej otoczenie popełniało karygodne błędy.Jak choćby ten ostatni koncert(i naprawdę ''ostatni'') w Serbii,gdzie była totalnie nieprzytomna,błąkała się po scenie,zataczała,siadała,coś mruczała pod nosem..
Dlaczego oni do tego dopuścili,aby wyszła w ogóle na scenę?Jak nadawała się tylko na szybką interwencję lekarzy?Nie wiem jaka jest odpowiedź,ale obawiam się,że chodziło o pieniądze.
Moja ulubiona piosenka,to chyba ''Valerie''.
Life is a journey,not a destination.