Temat zasadniczo dla wolnych kobietek, albo w takich świeżych relacjach, ale niekoniecznie.
Zaczynam ja.
jest walijczykiem, mieszka niedaleko, znamy sie kilka tygodni, (chociaz on mnie kojarzy podobno od pol roku), moj numer telefonu i gg wyciagnal od mojej kolezanki - swojej sasiadki. u niej sie poznalismy. byl raz u mnie z nia na winku i muzycznych pogaduchach. od tygodnia wysyla smski typu: "jak sie dzis czujesz?", "martwilem sie jak wrocilas", zjawia sie u mnie w klubie wtedy jak tam jestem. nie jest natarczywy. jest zabawny.
no i teraz zaproponowal mi wspolny wyjazd do Pragi na Iggiego Popa. bilety ma od kogos za free, spanie u znajomego. hah i co ja mam biedna zrobic?
Wiem ze uwielbiam Iggiego i ze Stoogies tez
Wiem ze dobrze znam i kocham czeska Prage.
Lubie jezdzic a dawno nigdzie nie bylam.
Nie wiem czego On ode mnie chce
Nie wiem czy to przypadkiem nie jest propozycja blizszego kontaktu a jesli tak, to nie wiem czy ja chce.
za:
wysoki
niezle zbudowny na pierwszy rzut oka
wesoly, dowcipny, inteligentny
cos tam o tej muzyce wie
mieszka niedaleko wiec w kazdej chwili moge go od siebie wyrzucic
nie jest natarczywy
nie ubiera sie w razacy mnie sposob
przeciw:
ma 2 dzieci w wieku szkolnym
ma poglady trockisty
napewno cos jeszcze wyjdzie
ja zasadniczo malo kogo znosze na dluzsza mete, wiec moze lepiej zachowac go jako kolege po prostu
no i nie wiem. jechac? nie jechac? to juz w piatek by bylo. co mam robic?