Nowotwór

gniew, miłość, nadzieja, nienawiść, nuda, obrzydzenie, przyjaźń, radość, smutek, strach, szczęście, tęsknota, współczucie, wstręt, wstyd, zazdrość, złość

Moderator: Zespół I

Awatar użytkownika
Krusza
Bywalec Beauty
Bywalec Beauty
Posty: 113
Rejestracja: 11 kwie 2008, 23:41
Kontakt:

Post autor: Krusza » 09 wrz 2008, 09:09

Właśnie...tak bardzo chciałam mieć większy biust...
A teraz od trzech tygodni żyję w jakimś witualnym świecie...
Nie wiem czy to właściwe miejsce na to o czym będę pisać...Będzie pewnie chaotycznie, wybaczcie.
17 sierpnia moja mama poszła do szpitala usunąć woreczek żółciowy, w którym wykryto kamienie. Po 3 dniach miała wyjść do domu...
Bardzo zależało jej na szybkim terminie, bo ból brzucha przeszkadzał jej w przygotowaniach do ślubu mojej siostry, który odbył się teraz 6 września...
Mama do teraz leży w szpitalu...
18 września lekarze otworzyli brzuch, zaglądneli i zaszyli z powrotem nic nie operując...
Wydali wyrok- jest bardzo źle, nowotwór złośliwy z przerzutami na wątrobę, otrzewną, na jajnikach posiew, wodobrzusze...
Pobrano wycinki do badań... Czekanie, niedowierzanie, rozpacz, nadzieja że to pomyłka-w końcu to tylko chrurdzy...
Mama czuła się w miarę dobrze, chcieli wypuścić ją do domu.
Odebraliśmy wyniki, wracamy, a mama leży pół przytomna pod tlenem, kroplówki, pełno rurek...
Z wyników wynika że nowotwór jest od woreczka, słabo albo wcale nie reaguje na chemię.
Chemia jest bardzo toksyczna, organizm musi być silny...
A mama słabnie z dnia na dzień. Zbiera się coraz więcej wody- zakładają dren, mocz nie odchodzi- zakładają cewnik, dren się zapycha- zakładają grubszy, z cewnikiem to samo... i tak w kólko...Woda zaczyna naciskać na przeonę- płytki, ciężki oddech... Ciśnienie spada...tlen, rurki... a w tym wszysykim moja mama... moja przyjaciólka...
W między czasie jeżdżenie na konsultacje do onkologów- przypadek żle rokuje- nowotwór nie nadaje się do operowania, chemia toksyczna organizm za słaby. Rokowanie- miesiąc, dwa życia...
Mama dostała silnych bóli brzucha. Lekarze mówią że to jelita. Następna operacja- odbarczenie jelita- stomia. Mówią że to zabieg paliatywny... Nowotwór bardzo się powiększył...
Brzuch cały pokrojony, między szwami wycieka woda... szwy się rozchodzą...
Mama wie że ma nowotwór, ale nie wie że złośliwy, nie dopuszcza chyba takich myśli, nas o to nie pyta... Pyta za to kiedy pojedzie na chemię, prosi żebyśmy załatwiali z lekarzami...
Ślubu siostry miało nie być, ale się odbył, bo mama bardzo tego chciała... Błogosławieństwo było w szpitalu... siostra w sukni, mama między rurkami...
Na przyjęciu po kątach płacz...
Mam jeszcze siostrę, która ma 11 lat... bratowa w 6 miesiącu ciąży... Ojca, który sobie z tym wszystkim nie radzi...zawsze wszystko było na głowie mamy...
Moja mama ma dopiero 53 lata i tak bardzo jest nam wszystkim potrzebna...
Dosłownie znika i umiera na naszych oczach... Ręce i buzię ma już takie chudziutkie... tylko brzuch i nogi nienaturalnie popuchnięte... Prawie wcale nic nie je... tylko kroplówki... żółć zalega w żołądku, piecze zgaga...
Przepraszam, że opisuję taką smutną historię... ale sama już nie wiem co robić, co myśleć...jestem zawieszona w próżni...
Jak nie będę nic pisać- wybaczcie- cały czas spędzam w szpitalu. Teraz wróciłam do swojego domu, żeby wysłać w końcu swoje dziecko do zerówki. Dzisiaj wracam do mamy.
Nie wiem co będzie dalej... Nic już nie jest takie jak było...

Awatar użytkownika
turek.mg
Specjalista Beauty
Specjalista Beauty
Posty: 4978
Rejestracja: 07 lip 2005, 09:36

Post autor: turek.mg » 09 wrz 2008, 09:54

Krusza nawet nie wiem co napisać.... to wszystko jest takie smutne..... ale musisz się trzymać, tak wiele jest dramatów, wszędzie wokół, ja sama przeszłam prawdziwy horror w miniony weekend, na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a mogło bardzo źle....
ale to zdarzenie nauczyło mnie, że nie można się poddawać, że nie można pozwolić aby stres, czarne myśli smutek i inne nas zabiły - bo mogą,

cokolwiek się nie wydarzy trzeba patrzeć pozytywnie... wiem że to ciężkie.... ale najwyraźniej tak jest gdzieś nam zapisane, trzeba być silnym Krusza w każdej sytuacji,

życzę zdrowia Twojej mamie, a Tobie siły

pozdrawiam

Awatar użytkownika
viriel
Specjalista Beauty
Specjalista Beauty
Posty: 3618
Rejestracja: 08 lip 2005, 13:30
Kontakt:

Post autor: viriel » 09 wrz 2008, 13:00

Bardzo chcialabym napisac coś więcej, jakos pomoc, ale nie potrafie. Wracaja wspomnienia...
Z własnego doświadczenia wiem tylko, ze w takich sytuacjach nie wolno za zadne skarby pokazac tej ukochanej osobie jak bardzo sie boisz, jak bardzo jest zle. Bo gdy umiera nadzieja, nawet ta najbardziej złudna i bezpodstawna, dalej nie ma juz nic...

Znam tez kogos kto lezał juz w hospicjum, dzis kończy studia...

Nie poddawaj sie...

szysza
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 318
Rejestracja: 17 lip 2008, 18:53
Lokalizacja: karmazynowy świat
Kontakt:

Post autor: szysza » 09 wrz 2008, 13:28

Krusza jestem kolejną osobą któa chciałaby coś zrobić, powiedzieć, napisać, ale wszystko wydaje mi się takie bez sensu... Co bym nie napisała, to i tak niczego to nie zmieni.
Bardzo współczuje i Tobie i Twojej mamie, i całej rodzinie.
Sama przeżyłam podobną tragedie, i wiem jak ciężko jest w takich chwilach, jak trudno być silną, jak trudno się pozbierać.

Bardzo mi przykro :(
Pamiętaj, że masz dla kogo żyć....

Awatar użytkownika
nesia
Przyjaciel Beauty
Przyjaciel Beauty
Posty: 3812
Rejestracja: 29 gru 2006, 12:47

Post autor: nesia » 09 wrz 2008, 14:18

Siedzę i płaczę. Kochana nie poddawaj się, życie nie raz jest właśnie takie brutalne i tylko pozostaje pytanie DLACZEGO :?: ściskam Cie najmocniej jak potrafię.
23.02.07 - ;)

Uroda to weksel honorowany na całym świecie za okazaniem.
Giacomo Casanova

Awatar użytkownika
shandapanda
TOP Beauty
TOP Beauty
Posty: 2491
Rejestracja: 10 maja 2008, 18:39

Post autor: shandapanda » 09 wrz 2008, 14:56

Krusza czytajac to co napisalas myslalam o swoich rodzicach,o tym jak bardzo ich kocham i nie wiem co bym bez nich zrobila..tez mi polecialy lezki..

Strasznie mi przykro,mam nadzieje,ze znajdzie sie jakies rozwiazanie..nowotwor to straszna choroba...

Z calego serca zycze Twojej mamusi powrotu do zdrowia..z calego serca.
21.01.2009' -350cc Eurosilicone HP
15.10.2010'- nie ma juz Gucia =(

Maj 2010- 'Powrot do natury'-grupa wsparcia :D czyli zapuszczamy wloski ;)

Awatar użytkownika
muszelka1
Rozmowna Beauty
Rozmowna Beauty
Posty: 474
Rejestracja: 13 maja 2008, 09:33
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Post autor: muszelka1 » 09 wrz 2008, 15:44

Zycze ci i twojej mamie przede wszystkim duzo wytrwalosci i przede wszystkim jej szybkiego powrotu do zdrowia.Niewolno sie poddawac zawsze jest szansa...trzymam kciuki i myslami jestem z Toba.Bedzie dobrze,napewno!!!
* 2004 cycuszki 280cc i 310 cc McGhayan- Mang Medical One Stuttgart
* 2007 korekta noska dr.Wojcicki Polanica
*19.11. 2008 wymiana implantow na 450 cc MENTOR-usuniecie cc- Dr.LĂśffler,,Jungbrunnen Klinik" Bonn

Samanthii
TOP Beauty
TOP Beauty
Posty: 4018
Rejestracja: 23 sty 2005, 15:03

Post autor: Samanthii » 10 wrz 2008, 18:48

bardzo mi przykro ,krusza...

...zycie bywa okrutne...
............ :(


...ale ty musisz byc silna - i miec nadzieje.... :!:

to pomoga i czasami potrafi zdzialac cuda !

Awatar użytkownika
Anielicanrw
Uzytkownik zbanowany
Uzytkownik zbanowany
Posty: 3214
Rejestracja: 23 sie 2007, 14:36

Post autor: Anielicanrw » 10 wrz 2008, 19:16

Krusza w takich chwilach brak slow...ale mam nadzieje,ze czujesz,ze jestesmy z Toba.
Wiem co przezywasz i miej nadzieje...Twojej mamie teraz wlasnie najbardziej jej potrzeba i bliskosci rodziny!

Awatar użytkownika
Dorta
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 163
Rejestracja: 17 sie 2005, 16:25
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Dorta » 10 wrz 2008, 20:14

opisałaś swoją historię jak na prawdę dzielna kobieta, córka, Zwięźle, konkretnie ale tak mocno i z miłością, że rozryczałam się jak dziecko. chciałabym Ci powiedzieć-bądź dzielna, chociaż myślę, że stojąc nad łóżkiem swojej mamy to w zasadzie jest niemożliwe. Nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. łączę się w bólu z Tobą, może choć trochę Ci ulży na sercu............

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emocje - pierwotne i wtorne”