Jezeli moge sie wtracic i dodac cos od siebie- pragne zauwazyc, ze ponoszenie konsekwencji swoich czynow, wyrazone karaniem siebie przez cale zycie nie jest rozwiazaniem. Czytajac Twoj ostatni post odnioslam wrazenie, ze raczej nie jestes szczesliwa. Tez radze Ci wyjasnic sprawe z mezem, a juz z pewnoscia nie zatrzymywac sie na opiniach rodziny czy przyjaciol, poniewaz kazdy czlowiek indywidualnie postrzega postawy, zdarzenia, ogolnie caly otaczajacy nas swiat- to Twoje zycie i powinnas zachowac trzezwosc wlasnego umyslu, pytajac meza o to, co jest dla Ciebie problemem. Nad ponoszeniem wszelkich konsekwencji , jak to ujelas- cokolwiek masz na mysli, powinnas zastanowic sie dwa razy, bo myslisz teraz nie tylko za siebie, ale tez za Twoje dziecko, jego przyszlosc i szczescie. Zycze Ci powodzenia w podejmowaniu trafnych decyzji i pomyslnego rozwiazania problemow. Pozdrawiam!
magda
PS. Mialam tego nie pisac, ale jednak postanowilam dokonczyc:
Domyslam sie, ze poznalas swojego meza w szkole. Jesli nie- super, jezeli tak- powinnas teraz udowodnic mu swoja dojrzalosc i pokazac, ze nie jest juz Twoim nauczycielem, a partnerem. Zwiazek malzenski opiera sie na wspoldzialaniu, zaufanie to podstawa, ktora musicie wspolnie budowac. Powinien to zrozumiec, jesli nie, bedzie to oznaczalo, ze nie tylko Ty patrzylas na zycie przez rozowe okulary. On w tym zwiazku powinien byc odpowiedzialny, chociaz z matematycznego punktu widzenia, a Ty, jak slusznie sama zuwazylas, moglas widziec swiat kolorowy, bo mlodosc ma swoje prawa.