to masz szczescie w nieszczesciu, ze Twoj ojciec nie ma zyciowej misji, zeby wlasne dziecko zniszczyc jakkolwiek daleko by nie bylo...
ja z psychologami tez dalam spokoj, gapili sie na mnie jak na zjawisko, zreszta niektorzy psychiatrzy tez....
nie powiedza mi niczego, czego nie wiem, umysl mam analityczny i wszystko rozkladam na czynniki pierwsze, w tym sama siebie tez kiedys rozłozylam i zbieram sie do dzis...
pewna psycholog powiedziala mi kiedys analizujac moje problemy 'ale pani to wszystko wie' i miala racje ale co mi z tego, ze ja wiem, co sie skad bierze jak poradzic sobie z tym nie umiem?
a i jeszcze na potwierdzenie moich obaw, ze to sie nigdy nie skonczy, dowiedzialam sie od niej, ze moja droga rozwoju jest okresowa dezintegracja osobowosci PDT_02
roznie bywa z tymi psychologami i psychiatrami, niektorzy sa nie na swoim miejscu, ja kiedys trafilam do jednej psychiatry, ktora po tym jak sie juz wynurzylam, a psychicznie bylam w stanie agonalnym, powiedziala, ze mam wracac do domu i siedziec cicho, bo ona tez ma syna w moim wieku i ona by sobie nie zyczyla, zeby on chodzil po ludziach i rozpowiadal co sie w domu dzieje, a depresje to ja bede miala, jak maz alkoholik mnie bedzie lał, w domu bedzie 6 dzieci i nie bedzie je za co wyzywic, to wtedy moge przyjsc sie leczyc. Jakbym miala dosc odwagi to w tamtym momencie palnelabym sobie w leb.