Adopcja - jaki będzie koniec tej historii?

gniew, miłość, nadzieja, nienawiść, nuda, obrzydzenie, przyjaźń, radość, smutek, strach, szczęście, tęsknota, współczucie, wstręt, wstyd, zazdrość, złość

Moderator: Zespół I

Awatar użytkownika
Karolina
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 275
Rejestracja: 29 mar 2005, 18:07
Lokalizacja: Lubin
Kontakt:

Adopcja - jaki będzie koniec tej historii?

Post autor: Karolina » 12 sie 2006, 23:28

To nie będzie tak całkiem o mnie... po prostu kilka rzeczy, które dziś się wydarzyły wpłynęły na to, że jest mi strasznie smutno...
Pojechałam dziś do swojego domu rodzinnego. U mojej matki była kobieta, która parę lat temu adoptowała 6-miesięczną dziewczynkę. Z tego, co wiem, to sama nie mogła mieć dzieci... Na adopcję zdecydowała się mając około 40 lat i patrząc z perspektywy tego, jak się teraz małą zajmuje, to nie wiem, czy to była rozsądna decyzja. Zarówno ona, jak i jej mąż często zaglądają do kieliszka... Nie jest ona jakąś tam pijaczką, ale jednak alkohol pity bez żadnych okazji i to w dużych ilościach jest przesadą... zwłaszcza, że dziecko jest przy tym...
Ale nie to jest w tym najgorsze... Najgorsze jest to, że nie widać u niej tego "instynktu" macierzyńskiego, jaki powinna mieć kobieta, która decyduje się na dziecko! Może to dlatego, że to nie jest dziecko, które urodziła? W końcu pewnie te kilka miesięcy, kiedy rośnie w kobiecie nowe życie, muszą być czymś pięknym i na pewno takim "łączącym". Tylko po co w takim razie, nie czując tego instynktu, decydować się na adopcję dziecka?
Jeszcze zanim dostali możliwość adoptowania dziecka był oczywiście wywiad środowiskowy. Nikt o nich złego słowa nie powiedział, chociaż każdy wiedział, że oni piją. Każdy widział potem, że ona na matkę się nie nadaje, że średnio ma ochotę na zajmowanie się małą... Nikt nic nie powiedział... ludzie umią tylko gadać, ale żeby ktoś zgłosił ten fakt komuś "odpowiedniemu", to nie - nie było nikogo, kto by się odważył (??).
Dziewczynka miała jakieś 2 miesiące temu wypadek... wybiegła na ulicę i wpadła pod jadący samochód. Noga zadrutowana od łydki do uda, szwy, szpital, miesiąc czasu gips... i to wszystko w wieku 4 lat. Na pewno trudno jest upilnować dziecko, ale żeby nie pomyśleć nad tym, by zamykać bramę wychodzącą na ulicę?! Wiadomo jakie są dzieci... a ta mała jest wyjątkowo żywym dzieckiem, ale myślę, że takie niedopatrzenie w "niezamykaniu furtki" nie powinno mieć miejsca...
Wiecie co... ta mała, Asia... boże jaka ona jest śliczna. Gdyby to było możliwe... dziewczyny, ja bym ją do siebie zabrała. Na prawdę, mogłabym ja pokochać... Nie mam jeszcze własnych dzieci, nie czuję takiej potrzeby (do dziś nie czułam), ale teraz... brakuje mi czegoś i jestem wściekła na tą babkę, że mając taką cudną córeczkę nie zajmuje się nią... że mając taki skarb siedzi w kuchni z moją matka i pije vódkę... to jest straszne...
Asia od razu poszła zaczepiać mojego faceta! Uwierzycie?! Dziewczynka, która ma 4 latka lgnie do obcych osób, do kogoś kogo widziała pierwszy raz na oczy. Potem przyszła do mnie... myślałam, że się popłaczę... nie dlatego, że podeszła... dlatego, że nadal ma ten "drut" w nodze i ta nóżka nie jest sprawna, chodzi na paluszkach i nie może jej zginać tak do końca. To straszne patrzeć na coś takiego... serce mi się rozrywało. Chwilę później mała dostała ataku śmiechu, paplała jak nakręcona i się wygłupiała... Ktoś w końcu zauważył, że ona jest, że potrzebuje jakiejś uwagi, bliskości... myślę, że dzieci to czują. A ja... ja nie mogłam oderwać od niej oczu, a mój facet dziwnie na mnie patrzył... wiedziałam o czym myśli, bo tak czule się do mnie uśmiechnął...
Potem w samochodzie powiedziałam mu, że gdybym mogła, to nawet dziś bym tą małą zabrała do siebie i że bym ją pokochała jak swoją... Wiem, to nierealne, ale to właśnie jest okrutne w tym wszystkim... Bo każde dziecko potrzebuje odrobiny chociaż uwagi, potrzebuje miłości... a Asia tego nie dostaje od swojej "przyszywanej" matki...

Mała jest teraz beztroska, szczęśliwa, buzia uśmiechnięta od ucha do ucha... ale czy taka będzie za paręnaście lat?? Czy widok rodziców nie stroniących nazbyt często od % będzie miał jakiś wpływ na to, jaka później będzie? Bo jakie wzorce ma teraz? Sama po sobie wiem, jak to boli, kiedy odkrywasz z dnia na dzień, że matka Cię nie kocha, że nie tak powinna wyglądać prawdziwa rodzina, że czegoś istotnego w niej brakuje - miłości... Chciałabym tą małą od tego uchronić...

Cholernie mi smutno...
Niech wszystkie nasze marzenia się spełnią...

******
24 maj 2005r. - korekta uszu / dr.Szczyt
31 maj 2006r. - operacja nosa i poprawka uszu / dr. Szczyt

Awatar użytkownika
babs
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 364
Rejestracja: 12 lut 2006, 11:26
Lokalizacja: Eastbourne

Post autor: babs » 13 sie 2006, 10:37

To moze ja opowiem historie ktora sie zdarzyla w mojej rodzinie. Otoz moja ciotka nie mogla zajsc w ciaze. Przeszla wszystkie mozliwe badania lekarskie. Okazalo sie ze jest nieplodna. Zaadoptowala malego chlopca. Jednak po kilku miesiacach uswiadomila sobie ze ona go wcale nie kocha, prostu znudzil jej sie. Potraktowala go jak zabawke. Niestety dziecko to nie zabawka, nie mozna go odlozyc na bok jak sie znudzi. Skonczylo sie na tym ze malym zajela sie moja babcia.
Karolina jesli uwazasz ze ta kobieta nie spelnia podjetych przez siebie obowiazkow, krzywdzac tym samym mlutka zglos to do odpowiedniej instytucji ( Osrodek Adopcyjno Opiekunczy). Jestem pewna ze oni z checia zajma sie ta sprawa.
Juz po operacji noska 13.04.2006
Operacja piersi - juz po 13.05.08
22.09.08 - Operacja piersi - poprawka

Awatar użytkownika
Tatiana
Przyjaciel Beauty
Przyjaciel Beauty
Posty: 1211
Rejestracja: 07 lut 2005, 15:24

Post autor: Tatiana » 13 sie 2006, 16:20

przykre jest to, ze takie dzieci potrzebuja dwa razy wiecej milosci i zrozumienia, a takie **** im tego nie daja.

Samanthii
TOP Beauty
TOP Beauty
Posty: 4018
Rejestracja: 23 sty 2005, 15:03

Post autor: Samanthii » 13 sie 2006, 16:47

nie piszcie takich historii ,bo mnie krew zalewa ,jak czytam o cierpieniu ,krzywdzie i niektorych bezmozgowcach :twisted:

Nie mam jeszcze swoich dzieci ale jak widze takie bidulki albo slysze cos tak okropnego -to mnie smutek totalny ogarnia ... ...i zlosc :evil:

szkoda takich dzieciakow,jak Asia... :(

Podziwiam ludzi ktorzy decyduja sie na adopcje ... ... i ktorzy potrafia zaakceptowac,pokochac i wychowac jak swoje wlasne...

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emocje - pierwotne i wtorne”