stosownie do tematu chcialam wam opowiedziec jedna historyjke
babka-ania ma 50 pare lat. 10 lat temu odszedl od niej maz. odszedl do kochanki rzecz jasna. facet ten jest zakompleksionym typem, niskiego wzrostu lysiejacym brzydkim zgredem i skapiradlem.
gdy byli jeszcze razem on traktowal je zle kompensujac tym swoje kompleksy :? zero szacunku. jedzac obiad mowil np aniu zjedz to ty bo mi to nie smakuje jakies to dziwne w smkau. bedac na wyjezdzie ania kupowala sobie czasem jakis drobiazg (oczywiscie za wlasne pieniadze bo jemu do lba by nie strzelilo zeby kupic cos zonie) , wracajac mowi do niej aniu tylko jak wrocimy to mow rodzinie i znajomym ze to prezent ode mnie dobrze ? :lol:
przez te 10 lat mieszkal z kochanka i generalnie zone mial w glebokim powazaniu czyli w dupie. czasem jak mial interes to dzwonil, czasem rzucil jakis ochlap typu kiepskie perfumy albo gowno warta obietnice.
ostatnio wydzwania czesciej do ani mowiac ze nie ma gdzie sie podziac, ze chce sie wprowadzic do niej i tam zameldowac. dzwonil juz kilka razy a ania nie wiedzac co uczynic grala na zwloke.
zadzwonil w koncu dzis rano i ponawia prosbe, ania mowi porozmawiamy po twoim powrocie (koles wyjezdza za pare dni w sprawach sluzbowych) a on na to - "poczekaj" . w telefonie odzywa sie damski glos (kochanki rzecz jasna) : "pani aniu prosze przyjac meza z powrotem do domu ja juz nie moge sie nim zajmowac" ania na to ale z kim rozmawiam, kochanka na to "do widzenia"
jak uslyszalam ta historie to njapierw wylam ze smiechu, pozniej zniesmaczyl mnie tupet i bezczelnosc mezulka i jego zdziry,a teraz smutno mi jest i zal ani bo nie jest to scenariusz do kiepskiego filmu - ania to moja ciotka a facet o ktorym mowa to moj pierdolniety wujaszek :lol:
i nie myslcie ze ten facet to jakas menda spod budki z piwem to profesor zwyczajny poznanskiego uniwersytetu :lol:
wiec jak tytul watku mowi - to sie w glowie nie miesci