Ostatnio ciągle słyszę o rozstaniach, o długoletnich związkach, które się rozpadają. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie się rozstają po tak długim czasie bycia razem... nuda, monotonia, czy brak czasu dla siebie? Jest miłośc i nagle wygasa? Zdrada? O co tu chodzi... Aż strach sie zakochać, ja nie chce sie zakochiwać znowu! po co kochac i byc szcześliwym tylko przez jakiś czas i życ w strachu, że to nie będzie trwało wiecznie, że może akurat nasz związek jakimś dziwnym trafem, cholernym cudem przetrwa... może tak,może nie, po co żyć z myślą że to tylko tymczasowe.
Ktoś pisał na tym wątku: że strata miłości, jest największa stratą w życiu, z tym się zgodzę. Ciężko też pogodzić serce z rozumem i rozsądkiem. Sentyment, przyzwyczajenie i czas, To Boli... mocno
Ja byłam tylko 2 lata, dla mnie to były aż dwa lata, ja zerwałam, wiele rzeczy mi nie pasowało... nie załuje ze sie rozstałam, choć ciagle jeszcze to sie za mna ciagnie, on chcialby wrocic, przychodzą tez wspomnienia tych dobrych chwil, ale gdy włącza sie rozum to on stawia na swoim wtedy jestem pełna sił... przychdza tez słabe dni, kiedy czuje ze nie mam siły. Dziwnym trafem i tak bardzo dobrze się pozbierałam, zbieram do kupy... Mam tylko wrażenie ze nie potrafie byc sama, nie mam kolezanek, bo zatracilam je na rzecz milosci-taka glupia bylam. Ciagle z nim.
Tak byc musiało, a czas odgrywa najwieksza role.