Post
autor: DU0000005 » 29 sty 2011, 14:36
Zgadzam się, też znam całą teorie postępowania itd. i może to zabrzmi dziecinnie,ale jest tak ciężko odejść, bo w chwili kiedy już sie na poważnie myśli, ze moze lepiej jest to wszystko zaprzestać za nim bedzie sie to ciągnelo latami, to miękną nogi, oblatuje strach, pojawiają sie łzy i czuć to przywiązanie, czuć jak cholera, jest żal i ogromny lęk, że ta decyzja jest błędna, bo to jednak była miłość na którą trzeba było tylko popracować, wystarczyło chcieć.
Pozwole sobie zacytować kolezanke z wczesnijeszych postów: "gdy miłośc umiera, nie dzieje sie to z dnia na dzień - na to potrzeba czasu lub nagłych, drastycznych wydarzeń, które mimo, że wybaczysz jednak pozostaja bardzo głęboko w sercu - i tak zaczyna umierac miłośc - sądze, że nie da się nic z tym zrobic i uratowac uczucia na siłe...
co ma umrzec i tak umrze...
jedno co wiem, że strata miłości jest najwiekszą stratą w życiu...
nie ma nic gorszego.... "- MOże przez te kłotnie, przez te wyzwiska mowione w nerwach skierowane w moja strone, moze przez brak seksu i braku czucia sie pozadaną... albo poprostu moja wina.