faceci to proste urzadzenie mechaniczne. nie warto naprawiac lepiej wymienic na nowe.
maja ide w dym nie dosc ze z mezem to i z szefem ale to na inny watek. jestem w bojowym nastroju.
moj maz zalapal, nareszcie. niestety jego statania sa mizerne i wiem ze to szczyt jego mozliwosci. nie dlatego ze nie chce dac z siebie wiecej ale dlatego ze to raczej bezwolna istota. ma swoje kryzysy rowniez. raz zrobil mi awanture. ale to wlasciwie jeden incydent, poza tym jest cichy i ugodny. on sie raczej poddaje pod wplywem nipowodzen. chowa sie w sobie.
niby sie stara ale brakuje stejtmentu (nie wiem czy wogole takie slowo istnieje w polskim slowniku).
sama nie wiem czy ja go wlasciwie znam. ostatnio zwialam na dwa dni prawie. wrocilam w niedziele, widzialam ze ma focha ale w rezultacie poprosil mnie czy nie poszlabym z nimi dziecmi na obiad, bo synek wyprosil jego ulubiona restauracje.
ja gdyby mi on tak zniknal na jedna noc to pewnie bym mu leb urwala. on poprostu akceptuje rzeczy ktore mnie wprawiaja w szal. przetestowalam kilka innych trikow i zawsze to samo. widac ze jest mu przykro ale godzi sie z rzeczywistoscia. dziwny osobnik. ja dla odmiany jestem zywiol.