Będzie tego sporo ale mam nadzieję że komuś będzie chciało się to przeczytać...
Czytam Wasze forum już od ponad roku i w końcu zdecydowałam się też coś napisać. Potrzebuję pomocy, rady itp wszystkie jesteście wyrozumiałe i chętnie wspieracie inne osoby może i mnie pomożecie.
Do rzeczy:
Pod temat mojego problemu: ja, mój mąż i seks.
Mamy po trzydzieści lat z haczykiem, dla obojga nas to drugi związek (poprzednie zakończone rozwodami) jesteśmy razem od 4 lat, mamy dziecko.Od roku jest miedzy nami bardzo źle i przyczyna tkwi w seksie.
Otóż on jest przystojnym facetem o wysokim temperamencie, wzrokowiec jego ideał kobiety to przede wszystkim szczupłe budowa, śliczny brzuszek. Nie kręci go seks pod kołderką przy zgaszonym świetle, lubi patrzeć, lubi ładną bieliznę jak on to nazywa sex z odpowiednią oprawą.
A ja? Podobam się facetom więc chyba nie jestem jakimś kaszalotem zresztą kiedyś i jemu się podobałam... A teraz? Czuję się jak totalne zero. Ciąża cholernie zniekształciła moje ciało. Góra rozmiar 36 dół 40 przy czym wielka dupa i ogromne uda. Walczę z tym już kupę czasu i nic. Mój brzuch wygląda koszmarnie - rozstęp na rozstępie i obwisła skóra. Ironia losu Jestem teraz totalnym przeciwieństwem jego ideału
Owszem sypiamy ze sobą czasem potrafię się przemóc i zrobić coś innego - założyć jakąś bieliznę coś zaaranżować itp i wtedy jest ok choć sam nigdy nic nie powie muszę się domyślać. Mogę organizować takie wieczory raz na jakiś czas ale dla niego to za mało. Fakt że i tak nie mamy zbyt wiele okazji bo on pracuje daleko a w domu jest na weekend ale ja po całym tygodniu pracy, zajmowania się domem i małym dzieckiem mam zwyczajnie dosyć. Nie chce mi się nic, nie mam nawet siły czy ochoty by pomalować paznokcie a tym bardziej o urozmaiconym seksie. Więc on jest wtedy smutny, złość okazuje dopiero wtedy gdy rozmawiamy i rozmowa wejdzie na te tematy.
Co on ma z życia? Praca, praca wraca do domu i dalej nic. Z czego on ma się cieszyć co ma go napędzać, dodawać sił itp. Kiedy zaczynam mówić że mnie też jest ciężko słyszę - znów mówisz o sobie a co ze mną? Rozumiem go ale ja nie mam sił!!! Nie wiem jak Wy to robicie, jesteście takie ładne, uśmiechnięte, zadbane, ja musiałabym chyba w ogóle nie spać by zająć się sobą. W ostatniej rozmowie wyciągnęłam od niego że marzy mu się żebym np mu zatańczyła zrobiła jakiś striptiz - cały on. Jak ja mogę zrobić coś takiego skoro nie czuję z jego strony akceptacji? Nie pamiętam kiedy usłyszałam że ładnie wyglądam kiedy mnie bezinteresownie przytulił, od obcych facetów na ulicy czy w pracy słyszę komplementy ale nie od niego. Mało tego od grudnia (wtedy było bardzo źle) zakończyła się nasza "wspólnota" finansowa. Na mojej głowie jest utrzymanie domu, życie, ubrania itp a on odkłada sobie pieniądze na konto czego nie ukrywa, od czasu do czasu da mi jakiś śmieszny grosz typu 150, 200 zł i to tylko wtedy gdy się upomnę. Mam swoją ambicję i nie będę się prosić o pieniądze więc męczę się dalej sama. Robiłam remont, kupowałam meble dla dziecka nie dołożył mi nawet 1 zł choć prosiłam o pieniądze. Kiedy mu to wykrzyczałam powiedział że jeśli miedzy nami będzie wszystko ok (czytaj sex) z chęcią będzie mi oddawał całą pensję ale on też chce coś od życia.
Nie mam już sił, mam po dziurki w nosie swojego życia.
Co ja mam robić? Podziękować mu za spędzone razem kilka lat i dalej męczyć się sama i płakać z bezsilności? Czy stać się "boginią seksu" i dawać mu to czego chce? Ale gdzie tam pewnie i tak nie byłby zadowolony bo nie jestem smukła, gładka i powabna. Poza tym skąd mam wziąć na to siłę i ochotę?
Przepraszam jeśli to co napisałam jest chaotyczne ale nie mam sił już tego poprawiać. Mam nadzieję że coś mi poradzicie.