Nie no Dziewczyny....musze od siebie napisac slow kilka na temat tego, o czym piszecie, bo nie potrafie sie po prostu przed tym powstrzymac!
Nie chce sie wymadrzac, nie chcialabym tez nikogo urazic i prosze, nie odbierzcie moich slow w negatywny sposob, ale ja na Waszym miejscu rozgladnelabym sie za jakims nowym facetem. Bo z tego, co widze, to to chyba jeszcze dzieci ci Wasi mezczyzni..
Niedojrzali i tyle....
Prezpraszam naprawde za te slowa, ale ja tak to widze.
Mysle, ze w przypadku Czarnulki, Twojego chlopaka chyba przerasta ta cala sytuacja. To, ze zostaliscie w Stanach, ze prawdziwe zycie to nie "dzieciecy swiat zabaw";).....Ze trzeba placic rachunki, ze trzeba ciezko pracowac, ze wlasciwie jestescie tam sami itd. Mysle, ze on gdzies zgubil cel swojego zycia...Poza tym on ma dopiero 22 lata!! To naprawde niewiele....
By the way- podziwiam Was za odwage zostania tam, za Oceanem i decyzje rzucenia wszystkiego tego,co zostalo tu w Polsce. Co prawda nie wiem gdzie jestescie,mam nadzieje, ze w jakims przyjemnym miejscu Stanow;)- w kazdym razie podziwiam Was za te decyzje. Na pewno z poczatkiem bedzie Wam trudno ( juz jest), ale z czasem wszystko sie ulozy, zobaczysz. Nie wiem tylko czy ulozy Ci sie z nim....O ile to wszystko Go nie przerosnie- bedziecie razem i tego zycze, choc....z drugiej strony....
Ja Ciebie tu postrzegam jako odwazna, b.sympatyczna osobe i wyglada na to, ze silniejsza psychicznie od niego ( Twojego chlopaka).
Jestes o tyle w ciezkiej sytuacji, ze daleko od domu, gdzies w obcym srodowisku, wlasciwie postanowilas zaryzykowac swoje zycie- w duzej czesci z powodu swojego chlopaka, ktoremu zaufalas.Nie dziwie Ci sie wiec, ze nie jest Ci latwo go zostawic.
W innej sytuacji, dziwilabym sie, ze jeszcze w ogole z nim jestes, skoro on ewidentnie jest na Ciebie "zamkniety"...Gdybys nie napisala o Waszej sytuacji, w pierwszej chwili pomyslalabym, ze brutlanie mowiac- nie pociagasz swojego chlopaka,ze Cie nie kocha i jest z Toba, bo na razie nie ma innego wyjscia, ale po tym, o czym piszesz pozniej, uwazam, ze to, iz zachowuje sie on w taki, a nie inny sposob, wynika z okolicznosci, w jakich sie znajdujecie. A wiec uwazam, ze "zycie" tam i cala ta sytaucja, zaczely go przerastac i stad jego zobojetnienie na Ciebie.
Gdyby tez nie to, o czym pisalas- powiedzialabym Ci, zebys zaczela sie rozgladac za jakims innym facetem. I pewnie tak tez powinnas zrobic, choc wiem,jak nielatwo o naprawde dobrego faceta, tym bardziej w Stanach ( mam na mysli Amerykanow). Mlodym gowniarzom tam generalnie chodzi tylko o jedno...poza tym sa niezle rozpuszczeni...
Wierze jednak, ze cuda i wyjatki sie zdarzaja i tego tez zycze w razie czego;)
A na razie zycze, zeby zaczelo ukladac sie miedzy Wami coraz lepiej. I w ogole powodzenia tam, za Wielka Woda!!!
Ciekawa jestem w jakim stanie jestescie?;) Jakby co, to pisz do mnie na priva, bo mam za soba niejednokrotne doswiadczenie odnosnie the US;)
A co do "zimnosci" u facetow, to w sumie i mnie samej przyszlo jakis czas temu wytoczyc dziala przeciwko takiej. Na razie nawet skutecznie, choc idzie to jak krew z nosa. Poza tym dalam tez troche za wygrana. Jakos to funkcjonuje. I na poczatku burzylam sie strasznie, bo nie wyobrazalam sobie czegos takiego,tym bardziej, ze moj poprzedni facet byl bardzo wylewny; teraz troszke jednak wyluzowalam. Ucze sie jego, on uczy sie mnie. Powiedzialam sobie, ze dam nam czas, tym bardziej, iz wiem, ze mu na mnie zalezy ( bo okazuje to w inny sposob). W kazdym razie o ile za jakis czas bedzie mi zle z nim, to na sile na pewno z nim nie zostane. Wole byc sama, niz sie meczyc i czas tracic by the way.
O dobrego mezczyne, naprade nielatwo. Jakis deficyt nastal takowych
No nic jednak, zyc trzeba dalej, ale jedno dla mnie jest oczywiste- nie ma co tkwic w toksycznych zwiazkach. Mozna dac komus szanse i czas na poprawe, ale o ile rezultatow nie ma, to choc czlowiek ma budzic sie rano w pojedynke- wole taka samotnosc, niz,jak to ktos powyzej okreslil " samotnosc w zwiazku".
Jokaina, w Twoim przypadku( co prawda nie znam Waszej sytuacji do konca), ale gdybys zapytala mnie, co Ci radze- powiedzialabym, zebys tego chlopaka po prostu zostawila. Jestem pewna, ze bylabys w stanie znalezc sobie kogos "bardziej interesujacego".
Dziewczyny i jeszcze raz przepraszam, jesli ktorakolwiek urazilam! Nie chcialam tego!
Nobody's perfect....to oczywiste, ale mam wrazenie, ze kobiety zanizaja swoja wartosc i z roznych powodow wola tkwic w toksycznych zwiazkach, niz zyc samotnie.
Ja tego po prostu nie rozumiem:/ Teraz, jestescie jeszcze mlode, to jest dopiero poczatek, i Wasi faceci zachowuja sie tak, a nie inaczej, a wyobrazcie sobie, co bedzie dopiero potem? Oczywscie, ze istnieje ryzyko poprawy u takich osobnikow
, ale kto wie kiedy, a i ile nerwow i czasu musi to kosztowac....to ja dziekuje,postoje.....tym bardziej, ze rzadko,bo rzadko, ale czasami mozna napatoczyc sie na naprawde wartosciowego mezczyzne;)
Pozdrawiam Wszystkie!!!:)