Bardzo Ci dziękuję
Rina, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Wiem, że zachowuję się jak wariatka ale jest to ode mnie silniejsze. Chodzę cały czas po domu i szukam mojej psiny, wołam go i krzyczę do Boga, by zwrócił mi mojego psa. Nic mnie już nie cieszy. Chcę, żeby to minęło, bo to naprawdę strasznie boli, od środka rozrywa Ci serce. Mam ochotę wziąć smycz i iść ze smyczą na pole. To nie był dla mnie pies, to była dla mnie osoba, która akceptowała Cię zawsze, nie ważne czy z tłustymi włosami, kilkoma kilo więcej, ze złością, smutkiem na twarzy, zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Kocham go i zawsze będę go kochać. Choć nie wyobrażam sobie bez niego życia. 15 lat, czas, który z nim spędziłam był najpiękniejszym czasem, jaki mogłam sobie wyobrazić a z którego głupia nie zawsze zdawałam sobie sprawę
Pochowałam go na łące, na której zawsze biegał i był wolny ale martwię się, że jest mu w nocy zimno, że może po drugiej stronie nie jest tak jak powinno, że może mnie potrzebuje a ja nic o tym nie wiem. Całe moje dzieciństwo to był ten kochany pies. Ja tak strasznie boję się życia, nie chcę patrzeć jak inni umierają, śmierć nie jest dostojna, chyba na dzień dzisiejszy wszystko mnie przerosło. Dlatego bardzo Wam dziękuję. Pomagacie mi przez to wszystko przejść, wierzę Waszą wiarą, że mój pies jest szczęśliwy i że wybaczył mi, że nie byłam idealna i że mogłam bardziej się starać.