ROZWÓD - jak to przeżyć....?

gniew, miłość, nadzieja, nienawiść, nuda, obrzydzenie, przyjaźń, radość, smutek, strach, szczęście, tęsknota, współczucie, wstręt, wstyd, zazdrość, złość

Moderator: Zespół I

mimi2402
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 181
Rejestracja: 07 maja 2012, 12:11

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: mimi2402 » 30 wrz 2015, 10:45

(angel

Staram sie jak moge, to nie ich wina ze bycie doroslym nie zawsze jest latwe I przyjemne..one w niczym nie winn wiec robie dobra mine....:)

Eh mocy przybywaj! (thinking
Ciężko jest lekko żyć .. :)

Awatar użytkownika
cyryl-bea
Administrator Beauty
Administrator Beauty
Posty: 15237
Rejestracja: 28 sty 2005, 11:08

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: cyryl-bea » 30 wrz 2015, 11:18

to masz (angel
energia.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
cyryl-bea

Przeczytanie regulaminu ze zrozumieniem treści, jest podstawą miłej zabawy na forum!

Youtube: tu
Portal: tu
Facebook: tu


https://www.beautywpolsce.com/forum/imag ... g-oczy.gif
https://beautywpolsce.com/forum/upload/1 ... Obraz1.jpg

mimi2402
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 181
Rejestracja: 07 maja 2012, 12:11

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: mimi2402 » 30 wrz 2015, 11:52

Oh yeah!!!!


Tego mi trza!!!postaram sie nie przepierdzielic na glupoty...A jezeli juz to tylko takie warte tej emergii (giggle (angel (sun

Pytanko
Cyryl

Czy Ty Wiesz jak bardzo mi pomoglas tym co napisalas???

Jezeli nie Wiesz to Ci powiem
Bardzo
B a r d z o
B A R D Z O (nod


DZIEKUJE!!!

(rire (bear
Ciężko jest lekko żyć .. :)

Awatar użytkownika
cyryl-bea
Administrator Beauty
Administrator Beauty
Posty: 15237
Rejestracja: 28 sty 2005, 11:08

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: cyryl-bea » 30 wrz 2015, 13:24

(kiss (muscle
cyryl-bea

Przeczytanie regulaminu ze zrozumieniem treści, jest podstawą miłej zabawy na forum!

Youtube: tu
Portal: tu
Facebook: tu


https://www.beautywpolsce.com/forum/imag ... g-oczy.gif
https://beautywpolsce.com/forum/upload/1 ... Obraz1.jpg

Nataa
Uzależniona Beauty
Uzależniona Beauty
Posty: 1268
Rejestracja: 18 lut 2012, 16:34

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: Nataa » 02 paź 2015, 16:50

Mimi,
ja Cię też nie potępiam, pomimo, że sama bym tak nie zrobiła - pewnie dlatego, że mam inne relacje z partnerem, inną historię życia i inny charakter.

To wszystko musiało się wydarzyć po coś. Żebyś pewne rzeczy przemyślała, przewartościowała i zobaczyła w innym świetle.
Za jakiś czas, jak się uspokoisz i oswoisz z sytuacją, będziesz to wydarzenie widziała inaczej, bo nastąpią zmiany.
A że nastąpią, to jestem pewna, bo nigdy nic się nie dzieje na darmo a doświadczenia zmieniają każdego człowieka. Zmienisz się, będziesz inna, dojrzejesz do innego sposobu postrzegania życia i tego co Cię spotyka.

Ja nie żałowałabym ani męża ani chłopaka. Byli a teraz ich nie ma. I to należy zaakceptować.
Jak zaakceptujesz to co jest, zaczną się zmiany ... bo życie się toczy i przynosi nowe możliwości, sytuacje, okazje.
Bądź rozważna i romantyczna. Jeśli będziesz miała okazję, to złap jeszcze raz swoje 5 minut, korzystaj, bo życie jest jedno.

Jesteś wolnym człowiekiem, masz dzieci, masz za co żyć, masz gdzie mieszkać, jesteś jeszcze młoda, wszystko może się zdarzyć, miłość też.
Spójrz na świat wokół, świeci słońce, wieje wiatr, pada deszcz a Ty jesteś zdrowa i możesz to wszystko widzieć i odczuwać.
Życie jest piękne nawet w takiej sytuacji ... niektórzy są kalekami i żyją z tym całe życie, nie mogą mieć dzieci ani nawet męża, bo nikt ich nie chce.

Dużo słońca i pozytywnych myśli dla Ciebie. Masz po co żyć.

mimi2402
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 181
Rejestracja: 07 maja 2012, 12:11

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: mimi2402 » 04 paź 2015, 16:27

Dziekuje Nataa
Powiem Ci ze masz racje tak wierze, ze wszystko dzieje sie z jakiegos powodu i wjakims celu. Moj glowny problem polega jednak na tym ze jestem bardzo...zalezna od tego czy z kims jestem. To jedna z wielu rzeczy, ktorych nauczylam sie o sobie przez to co zrobilam ze swoim zyciem. Bedac z mezem mimo ze czesto go nie bylo bo zawsze pracowal wyjezdzal pracowal..jezdzil w trasy itp mimo wszystko ja mialam poczucie stabilnosci,bezpieczenstwa, bylam soba, wesola kochajaca zycie matka, zona...Uwielbialam spotykac sie z kolezankami jezdzic z dziecmi na plac zabaw...z czasem tanczyc..wiele rzeczy mnie cieszylo. Czulam ze zyje dostrzegalam drobne rzeczy..smialam sie czesto. Nie zdawalam sobie wtedy sprawy jak wazna role w moim zyciu odgrywal fakt ze nie bylam sama. Mimo rzadkich rozmow...malo robilismy razem..ale byl. Wracal. Bylam matka mezatka...soba. Jak pojawil sie X zwariowalam w sensie nigdy nie czulam sie tak doceniona tak sczesliwa dzieki temu co ktos widzial we mnie jako osobie. Na poczatku niewinna przyjazn..rozmowy on line spotkania tylko na zajeciach a potem powrot do domu do meza. Ja nawet do dzis nie przespalam sie z X. Uwielbialam spedzac z nim czas rozmawiac robic zwykle rzeczy razem. Nikt nigdy nie traktowal moich dzieci jak on. Pokochaly go tak mocno jak ja. Od poczatku wiedzialam ze nie chcial sie wiazac bo nie chcial z mezatka..nie chcial rozbijac rodziny..to ja bardziej naciskalam..pisalam..zaczepialam az sie zlamal...
Zakochalismy sie w sobie potrafilismy przepisac cala noc..lub siedziec w aucie trzymajac sie za rece. ON nigdy nie byl do konca sczesliwy z sytuacja bo byl wychowany w bardzo religijnej rodzinie..mial wyrzuty sumienia..wahal sie zrywal ze jmna na jakis czas..zeby ulzyc sumieniu..ale potem po paru tyg pisal..i wszysyko od nowa bo oboje tesknilismy za soba...powtarzal sie cykl..do czasu az X znowu czul sie zle ze soba z sumieniem..i odszedl.
Znowu. Tym razem bylo inaczej bo powiedzial ze nie widzi nas za 10lat a on chce sie ozenic i miec wlasne dzieci...duzo mowil jak sie spotkalismy oczywiscie ja poprosilam o spotkanie bo on zerwal na fb...powiedzial ze juz tyle razy probowalismy sie rozstac ze moze jak napisze i zniknie bedzie latwiej...

Duzo mowil..czesc nie miala sensu..typu kocham Cie jestes moja najlepsza przyjaciolka..uszczesliwiasz mnie na wiele sposobow..ale nie jestem szczesliwy. TO nie Twoja wina. To cala sytuacja. Twoj maz..to ze przyjezdza..wiem ze musi widziec sie z dziecmi wiem wszystko ale nie potrafie, nie umiem, nie jestem szczesliwy. Zle sie czuje i nie wiem jak inaczej to naprawic jezeli nie odejsc...Mowil duzo..Mowil ze rzeczy ktore mowil wczesniej byly prawdziwe kiedy je mowil..ale z czasem ..sie pozmienialo...staral sie staral ale nie dal rady..nie jest szczesliwy..

nie rozumiem..nie przyswajam..nie potrafie..nie chce...
Juz wczesniej mielismy te same sytuacje kiedy zrywal ze mna dwa razy bo nie mogl zniesc stresu poczucia winy...tym razem powiedzial ze kocha mnie ..ale jak przyjaciolke..najwidoczniej nie wystarczajaco skoro mysli ze bez nas bedzie mu lepiej..Jak sie zegnalismy przytulal mnie calowal po twarzy..mowil nie placz nie widze tego jako cos zlego..czuje sie bardziej pozytywny...spedzilismy razem duzo wspanialych chwil..mamy cudne wspomnienia..bede za Toba tesknil...
Zanim dojechalam do domu wyslal smsa daj znac jak bezpiecznie dotrzesz do domu..

Dzis kolezanka powiedziala mi ze wczoraj byl na imprezie z naszymi znajomymi i swietnie sie bawil..usmiechniety jakby nigdy bic.. :( ja przeplakalam wieczor w domu przed tv. Jestem zalosna wiem. Tak sie czuje. Nie potrafie narazie znalezc w sobie sily na wiecej niz umycie naczyn czy zrobienie obiadu. Nie rozmawiam ze znajomymi tylko z trojka czy 4 na fb wiekszosc za granica ktorzy znaja sytuacje. Tu gdzie mieszkam nie wychodze z domu bo mi wstyd. Wstyd przed ludzmi przed sama soba. Nic juz mnie nie cieszy jak wczesniej..Nie potrafie zamknac tego rozdzialu i zaakceptowac ze zrujnowalam sobie zycie..nie umiem spojzec w oczy sobie czy znajomym parom malzenstwom bez uczucia ze jestem podla gorsza beznadziejna i nie zasluguje na niczyja milosc...po tym jak zdradzalam meza emocjonalnie i zmusilam do odejscia zamykajac sie przed nim..a potem sama powiedzialam mu ze sie zakochalam..i nie potrafie go oszukiwac...

Ostatnio pisalam z X w poniedzialek 21.09 od tamtej pory czuje sie co raz gozej sama ze soba. Po malu nie mam juz sily plakac choc wszystko teraz sprawia ze chce mi sie wyc. Nawet ogladajac kreskowki z dziecmi wszedzie widze odniesienie do siebie do mojego zycia.
Chcialabym umiec powiedziec dosc..bylo minelo trzeba isc dalej. X mnie nie chce. Jest nieszczesliwy ze mna ..kochal ale juz nie kocha..moja wina..skrzywdzilam meza..potem X zniszczylam dwa zwiazki musze sie z tym pogodzic ..X mnie i dzieci lubi i chetnie zostanie przyjaciolmi gdybym tylko chciala..

Nigdy nie przypuszczalabym ze jestem tak uzalezniona od tego czy mam kogos czy jest ktos kto sprawia ze czuje sie bezpiecznie..chciana, kochana. Teraz wiem jak trudno mi funkcjonowac..jak wielkim wyzwaniem jest wyjscie z domu..do sklepu..
Mam momenty kiedy mysle dam rade..tyle lat robilam wszystko sama..ale wiem ze to nie prawda..bo swiadomosc ze jestem z kims ze jak wroce do domu ktos czeka, jak mnie nie ma ktos sie martwi pisze teskni..mam z kim wyjechac zabrac dzieci na wakacje..zrobic swieta...to wlasnie ta swiadomosc sprawiala ze bylam soba ze bylam szczesliwa sama ze soba..teraz nie.
Nie potrafie. Nic mnie nie cieszy nie interesuje. Jestem jakby bez zycia bez powietrza..Czytalam sluchalam znajomych..mowiacych ze musisz byc szczesliwy sam ze soba zeby byc z kims..ja teraz jestm bardzo nieszczesliwa...bardzo. I jak narazie czuje ze tylko X moglby mnie z tego wyciagnac..gdyby okazalo sie ze jednak..kocha bardziej niz przyjaciolke..ze te dwa lata jednak cos znaczyly i chce...byc z nami :(
Przepraszam..znowu marudze..mam straszne hustawki nastroju i bardzo mi trudno...bardzo...Nie wiem co robic..Mialam mysli zeby napisac do X zeby powiedzial stanowczo ze jest szczesliwy ze nie mysli wracac..nie tym razem..Moze wtedy uda mi sie zaakceptowac..ze to KONIEC narazie....wciaz zaprzeczam....i ..mam nadzieje....ze ...wroci :( choc pewnie powinnam juz dac sobie spokoj...ale nie wiem co dalej...:(
Ciężko jest lekko żyć .. :)

Awatar użytkownika
jsia
Moderator Globalny
Moderator Globalny
Posty: 6432
Rejestracja: 23 lut 2008, 15:13
Kontakt:

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: jsia » 04 paź 2015, 17:13

Ja uważam, że nie można stworzyć udanego związku z drugim człowiekiem, nie umiejąc być szczęśliwym samemu ze sobą. Żeby tak naprawdę poznać siebie, swoje oczekiwania, trzeba umieć być samemu (co nie oznacza przecież samotności przez całe życie). Nie rozumiem kobiet, które poczucie własnej wartości budują na tym, czy mają obok siebie mężczyznę, czy nie. Takie myślenie prowadzi do tego, że łatwo wybrać nieodpowiednio tylko w obawie przed samotnością.
Zapraszamy do odwiedzenia naszego portalu oraz profilu na Facebooku:

http://beautywpolsce.com

https://m.facebook.com/portalbeautywpol ... ale2=pl_PL

mimi2402
Aktywna Beauty
Aktywna Beauty
Posty: 181
Rejestracja: 07 maja 2012, 12:11

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: mimi2402 » 04 paź 2015, 17:24

Wlasnie jsia
Tez o tym slyszalam. Problem w tym ze ja nigdy nie bylam sama. Nigdy, a bycie sama singielka a bycie mama trojki dzieci to zupelnie inne historie. Mysle ze duzo w tym prawdy co mowisz ale ja zupelnie nie potrafie sie odnalezc teraz bez kogos kto mnie kocha i motywuje do dzialania, pisze dzwoni wspiera, interesuje sie ..nie chce bys sama tak boje sie samotnosci..od trzech tygodni jestem sama i nienzwidze tego. Jest mi strasznie zle nic co cieszylo mnie wczesniej juz nie przynosi radosci..jakbym przestala zupelnie byc soba..nie mam ochoty sie ladnie ubrac przestalam sie malowac..nie usmiecham sie nie rozmawiam z ludzmi..nie wiem juz jak to jest czuc sie dobrze ze soba. Teraz jest zle.
Ciężko jest lekko żyć .. :)

Awatar użytkownika
jsia
Moderator Globalny
Moderator Globalny
Posty: 6432
Rejestracja: 23 lut 2008, 15:13
Kontakt:

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: jsia » 04 paź 2015, 19:10

Wiem z doświadczenia, jak to jest być samotną matką, wiem, że nie jest łatwo, ale nie można swojego dobrego samopoczucia uzależniać od tego, czy ma się przy sobie faceta, to droga donikąd. Wsparciem i dobrym słowem mogą służyć też przyjaciele, rodzina, na pewno masz takie życzliwe osoby w swoim otoczeniu i one pomogą Ci przetrwać trudne chwile. A jak poczujesz się szczęśliwa, to i znajdzie się odpowiedni mężczyzna, pamiętaj, że mężczyźni wyczuwają desperację i raczej do takich kobiet nie lgną.
Zapraszamy do odwiedzenia naszego portalu oraz profilu na Facebooku:

http://beautywpolsce.com

https://m.facebook.com/portalbeautywpol ... ale2=pl_PL

Nataa
Uzależniona Beauty
Uzależniona Beauty
Posty: 1268
Rejestracja: 18 lut 2012, 16:34

Re: ROZWÓD - jak to przeżyć....?

Post autor: Nataa » 04 paź 2015, 20:22

mimi2402 pisze:Od poczatku wiedzialam ze nie chcial sie wiazac bo nie chcial z mezatka..nie chcial rozbijac rodziny..to ja bardziej naciskalam..pisalam..zaczepialam az sie zlamal...

ON nigdy nie byl do konca sczesliwy z sytuacja bo byl wychowany w bardzo religijnej rodzinie..mial wyrzuty sumienia..wahal sie zrywal ze jmna na jakis czas..zeby ulzyc sumieniu..ale potem po paru tyg pisal..i wszysyko od nowa bo oboje tesknilismy za soba...powtarzal sie cykl..do czasu az X znowu czul sie zle ze soba z sumieniem..i odszedl.

bo powiedzial ze nie widzi nas za 10lat a on chce sie ozenic i miec wlasne dzieci...

Duzo mowil... kocham Cie jestes moja najlepsza przyjaciolka..uszczesliwiasz mnie na wiele sposobow..ale nie jestem szczesliwy... nie potrafie, nie umiem, nie jestem szczesliwy. Zle sie czuje i nie wiem jak inaczej to naprawic jezeli nie odejsc...staral sie staral ale nie dal rady..nie jest szczesliwy..

...tym razem powiedzial ze kocha mnie ..ale jak przyjaciolke..najwidoczniej nie wystarczajaco skoro mysli ze bez nas bedzie mu lepiej...

Dzis kolezanka powiedziala mi ze wczoraj byl na imprezie z naszymi znajomymi i swietnie sie bawil..usmiechniety jakby nigdy bic..

..Mialam mysli zeby napisac do X zeby powiedzial stanowczo ze jest szczesliwy ze nie mysli wracac..nie tym razem..Moze wtedy uda mi sie zaakceptowac..ze to KONIEC narazie....wciaz zaprzeczam....i ..mam nadzieje....ze ...wroci
Wyciagnęłam takie sedno wg mnie.
Jak mężczyźni mówią, że kochają jak przyjaciółkę, to jest sygnał, że już jest koniec.
Tylko nie wiedzą jak to powiedzieć i łagodzą słowami, dużo słów, mnóstwo słów, aby zrobić zamieszanie.
Bo nie potrafią z grubej rury walnąć, żeby kobieta przestała już na cokolwiek liczyć, bo to jest koniec.

I TO JEST KONIEC.
Musisz to przyjąć na klatę. Nie pisz, nie kontaktuj się z nim, nie pytaj czy przypadkiem zmienił zdanie, czy jest szczęśliwy.
ON NIE WRÓCI do Ciebie.
Gdyby chciał być z Tobą, gdyby Cię kochał, to by był, pomimo wychowania w religii, pomimo wyrzutów sumienia, pomimo wszystkich przeciwności.

On po prostu chce znaleźć wolną dziewczynę, bez dzieci, założyć rodzinę, mieć swoje dzieci.
Nie spełniasz jego wyobrażenia o życiu rodzinnym "na zawsze", byłaś tylko przez dwa lata i tyle. Skończylo się, bo podjął decyzję i chce być całkiem wolny od Ciebie, chodzić na imprezy, bawić się, szuka już swojej przyszłej żony.

To brutalna prawda, ale ja wolałabym taką niż oszukiwanie i ukrywanie prawdy.
I wolałabym być sama niż z kimś, kto nie do końca jest pewny, że chce być ze mną, tylko tak jakoś wychodzi, że jest. Przecież nawet gdyby był z Tobą, to wewnątrz byłby daleko od Ciebie ... a to nie o to chodzi, prawda?
Facet ma być z Tobą, bo bardzo tego chce, bo Cię kocha nie jak przyjaciółkę, tylko jak swoją kobietę.

1. Pogódź się z tym.
2. Uspokój się.
3. Zajmij sie czymś, znajdź jakąś pasję, zainteresowanie, zawrzyj znajomość z jakąś kobietą, która ma podobne zainteresowania, pogadacie o wszystkim i o niczym, jak baby.
4. Zadbaj o siebie.
5. Powiedz sobie, że nowe nadejdzie, że będziesz jeszcze szczęśliwa i uwierz w to.

Powodzenia.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emocje - pierwotne i wtorne”