Post
autor: j.bella » 21 wrz 2007, 13:56
szukałam podobnego tematu ale albo zle szukalam, albo go nie ma...wiec zaczynam
otoz od ponad 3 lat jestem w facetem, ktorego kocham. jest swietny. przystojny, inteligentny, skonczyl studia, ma dobra prace.moi rodzice, rodzian , znajomi go uwielbiaja, ma swietne poczucie humoru itp.itd. wiem ze mnie kocha, okazuje mi to, zrobilby dla mnie chyba wszystko. i robi. oczywiscie sa rzeczzy ktore mnie u niego denerwuja, nawet tak ze mam ochote go rzucic w cholere i nigdy wiecej nie zobaczyc...ale nie wyobrazam sobie siebie bez niego tak naprawde. jest moim oparciem. bez niego w wielu sytuacjach nie dalabym rady. byl ze mna gdy mialam ciezkie chwille w pracy, gdy mialam ciezkie egzaminy na uczelni, gdy lezalam posiniaczona po operacji nosa itd. wiecie o cpo chodzi. zna mnie dobrze, wie o mnie wszystko. no prawie wszystko. 4 miesiace temu, na weselu kolezanki spotakalam dawno nie widzianego kolege. zawsze wiedzialam, ze mu sie podobam, on mi zreszta tez, ale nigdy sobie tego nie powiedzielismy, bo on ma dziewczyne od 7 lat, ja tez zazwyczaj bylam w zwiazkach...i nic nigdy z tego nie wyszlo. ale od tego wesela....nie wiem skad dostal moj nr tel. i napisal smsa, zadzwonil....i zaczelo sie. nie bede zaglebiac sie w szczegoly. on mieszka daleko ode mnie. spotkalismy sie raz, no dwa razy. i bylo bardzo grzecznie. jak kolega z kolezanka. ale nie ma dnia zebysmy nie rozmawiali przez tel, gg nie wysylali smsow ani maili. ostatnoi mam z nim lpszy kontakt niz z moim chlopakiem. czuje ze cos zaczyna ostro iskrzyc... planujemy juz nastepne spotkanie za dwa tyg.... i czuje sie tym niesamowicie podekscytowana, ale tez mam ogromnie wyrzuty sumienia... czy ktoras z was miala podobna sytuacje....? nie wiem co robic. wiem ze jestem beznadziejna, takie zachowanie jest wogole do mnie niepodobne. co o tym myslicie? oprocz tego ze pewnie uwazacie mnie za idiotke...