Lunka ..Majówka dziekuje ze o mnie myslicie...
Jak sie trzymam
zyje jakby w dwoch swiatach ...w pracy jest prawie dobrze ,nie mam czasu myslec ..nie mam czasu na nic ...ludzie dookoła ...nawet uda mi sie czasem usmiechnac...zazartowac ...i jesli ktos mnie tam widzi to mysli pewnie ...ze juz jest ok ...
Jednak gdy tylko wychodze za drzwi...wita mnie smutek..tak odrazu ...wychodzac z pracy widze miejsce gdzie zawsze na mnie czekał i uswiadamiam sobie ze juz nigdy nie bedzie..
Gosiu ja tez sobie nie radze....uciekam od tej mysli choc to pewnie nie sposob...
Nadal nie potrafie wspominac ....rozmawiac o NIM ...to tak strasznie boli ...teraz piszac tez płacze ....tak jest zawsze...czuje ze zyje w takim zawieszeniu ...oczekiwaniu ze zaraz bedzie dobrze ....tak jak było kiedys ....ze jeszcze troche musze wytrzymac i ten koszmar sie skonczy ...bo to tylko mi sie wydaje ....ze to tylko film ktory oglądam ....ze jeszcze troszeczke i sie obudze...wyłacze telewizor i On bedzie koło mnie ...i znów bede szczesliwa...bede mogła MU opowiedziec jak bardzo teskniłam ....
Bo przeciez to nie jest mozliwe ze umarł...Był zawsze zdrowy to jak to mozliwe ze w ciagu 1,5 miesiąca odszedł na zawsze....nie umiem w to uwierzyc...
Caly czas jade na tabletkach i nie wiem jak bym funkcjonowala bez nich ....
Gosiu tez cały czas pale swieczke przy JEGO zdjeciu i obiecałam sobie ze tak bedzie zawsze......choc ostatnio siostra mnie zapytała czy to nie jest takie rozdrapywanie ran...ale jatak nie mysle ..chce to robic ...chce aby ,jesli to mozliwe, wiedział ze pamietam....kocham...tesknie ....i ciagle ciagle zyje dla NIEGO....zeby nie bładzil ...wiedział gdzie jestem...zeby to swiatełko było taka latarnią morską...ktora wskaze MU droge do mnie