Prawko mam, ale nie jeżdżę. Przestało mnie to pociągać, jak szwagier wrąbał nas do rowu maluchem. Nie lubię jeździć z nikim oprócz mojego męża. Spokojnie znoszę też jazdę z moim tatą. Gdy chodzi o innych, to nawet jak wsiadam do auta z dobrym kierowcą mam stresiolka.
Nie cierpię jeździć ze szwagrem, teściem i teściową. Mają taki sposób jazdy, że zawsze rzygam
. Nie cierpię jeżdzić z tyłu (mój żołądek bardzo tego nie lubi).
Moje kumpele nie potrafią zrozumieć dlaczego nie jeżdżę, że jestem uzależniona od męża lub taty. Nie przeszkadza mi to, chociaż czasami utrudnia życie. Dopóki nie muszę, to wolę nie,a gdybym musiała kogoś zawieźć na pogotowie (nie daj Boże), to bym to zrobiła.
Mam nadzieję, że jak już życie zawodowe uniemożliwi mojemu małżonkowi jeżdżenie ze mną, to będzie go stać na kierowcę
:lol:.
Zresztą mam 3 synów, to mnie będą wozili
:lol: :lol: :lol: