Motylek to różnie bywa z piersiami.Mogę przytoczyć moją historię mlekowo-cyckową.
.Przed ciążą miałam rozm.A. Zawsze drobna,chudzinka i jak tylko zdejmowałam mój pancernik , znaczy gąbczak,
to ukazywała się klatka chłopięca...w ciaży piersi mi nie urosły,ale...za to zaraz po porodzie i przez cały okres karmienia miałam czym oddychać.Zadowolona paradowałam w cyckonoszach do karmienia i już snułam marzenia o kupowaniu jakiś pięknych koronek.Dobrze,ze się nie zdecydowałam bo zaraz po zakończeniu karmienia pierwszej córki po 8 mies ,moje wielkie bimbały powróciły do swojego pierwotnego rozmiaru.Czyli prawie nic.
Sytuacja powtórzyła się przy drugim dziecku. Po zakończeniu karmienia po ok 6 mies. piersi postanowiły zniknąć.
Zła byłam bardzo,ale myslę ,ze i tak miałam dużo szczęścia ,dlatego ,że nie zostały mi smutne puste woreczki,ani nie mam (o dziwo) rozstępów.
I raczej nie uda ci się wydedukować czy lepiej karmić czy nie...w tym momencie wygląd piersi jakoś staje się mniej istotny,nie uważasz?
Nawet jeśli po wykarmieniu dzidzi będą wyglądały gorzej niż w tym momencie ,to...zajmiesz się tym póżniej.
Jeśli jest szansa na to ,że możesz karmić -to karm.Przecież to największa wygoda,zawsze idealnie podgrzane, świeże, bez jakiś śmiesznych butelek , odciągaczy, sterylizatorów można się gdzieś wybrać.
Nie wiem dlaczego dziewczyny często same z tego cudnego wynalazku jakim są nasze mleczarnie rezygnują
No chyba ,że są inne ważniejsze sprawy niż babskie wymysły.