to po prostu strasznie przykre..
:(:(
dlatego ja chce miec swoją włąsną kase,by potem nie dac sobą pomiatac i odejść z godnością, w razie gdy facetowi zacznie odpierdzielac....
poza tym mnie brzydzą żonaci faceci...byc moze o tym juz pisałam,ale kiedy taki absztyfikant staje na mojej drodze próbując mnie omotac- mam ochote mu wkropić....
najchetniej po prostu zerzygałabym sie na niego....
Dlaczego? bo wg mnie,fakt,ze facet zdradza oznacza jego słabość. A ja nie cierpie facetów,którzy sa niewolnikami własnego fiuta...i jeszcze udają przy tym bohaterów.
Jesli ktos jest samotny- niech robi, co chce.Ale zonaty? Mnie sie po prostu rzygac chce,kiedy widze,ile taki biedak musi sie nabiegac i napracowac,by jego kłamstwa nie wyszły na jaw...i to ma byc facet???Ja bym takiego nie chciala
Wykastrowac i juz
Uwazam,ze facet powinien miec honor i zasady.To wg mnie podstawa
Bez nich, nie jest dla mnie prawdziwym meżczyzną
Zastanawiam sie czy istnieje jakikolwiek sposób na to,by męzczyżni nie zdradzli swoich kobiet? Dziewczyny, myślcie.....
o co chodzi,ze te skurczybyki nas zdradzaja( pisze w imieniu kobiet całego świata,wiec prosze nie obierac tego personalnie)???????
Moze kobeity za mało o siebie dbaja? myślicie,ze o to chodzi?ALe nie chodzi tylko o kobiecą fizycznosc,ale takze umysły?
Choc z drugiej strony,w jaki sposób zadbac tu o siebie,kiedy tyle rzeczy człowiek ma na głowie???dom, dzieci, prace?Ja jeszcze tego nie doświadczam,ale potrafie sobie wyobrażic,ze bycie panią domu, wcale nie nalezy do prostych zajec...
Jednego,czego załuje,to to,ze i niektórym kobietom,brak zasad, o których mowa wczesniej...same zdradzają, lub też zachęcają do zdrady...
Gdyby babeczki byłyt solidarne,wtedy moze skala problemu nie byłaby tak ogromna...
Moze za wiele oczekuje od zycia,bo nigdy nie jesteśmy w stanie przewidziec własnego zachowania w konkretnej sytuacji...czasami zaskakuje ono nas samcyh, dlatego nie wiem czy mnie kiedys los nie postawi w sytuacji, w której zdradze swoje zasady...oby nie....bo tego nie chce...straciłabym szacunek do samej siebie,a to straszne uczucie...
Moze to dziwnie zabrzmi,ale teraz tak sobie mysle,ze wybaczyłabym mezczyźnie jedną zdrade.Potrafiłabym zrozumiec to,ze sie zapomnial,ze to był jednorazowy idiotyczny i nieprzemyślany krok,ale gdyby mój facet miał kochanke, zapewniawszy przy okazji,ze mnie kocha,bez słowa i NATYCHMIAST odeszłabym.
Ciekawi mnie, czy istnieja sposoby, by powiedzmy po 15 czy 20, a nawet chocby i 5 latach małżeństwa, byc nadal atrakcyja kobietą dla własnego męża??? co robic,by tak było?????