beniaminn, nie rozumiem, czemu tak wyjechałeś na te mamuśki. Masz jakiś problem? Tyle agresji wywaliłeś, że az mi się zrobiło przykro, bo piszesz jakieś bzdury, jeśli mogę wyrazić swoje zdanie.
To, ze przeżywamy pójście naszych dzieci do przedszkola nie oznacza, że jesteśmy nadopiekuńcze. Tym bardziej, że właśnie piszemy o tym, że przeżywamy to w samotności, a dzieciom pokazujemy pokerową twarz i staramy nie rozczulać się nad nimi i nad sobą w ich obecności.
Staram się zrozumieć swoje dziecko, nie tylko rozmawiam z nim, ale rownież próbuję poznać sposób jego myslenia i zachowania od strony teoretycznej. I z tego co WIEM, pójście do przedszkola jest dla każdego dziecka rzuceniem na głęboką wodę. Powodów jest wiele, nie chce mi się tu toczyć akademickiej dyskusji, więc podam Ci tylko kilka:
- w jednej chwili następują zasadnicze zmiany w życiu dziecka: 1) niezależnie od tego, z kim wcześniej przebywało, nagle staje się znikomą częścią całości i musi dostosować się do reguł, ktorych nie zna, które mogą być niespójne z tymi, ustalonymi w domu, o których nie może dyskutować; 2) musi wykazać się samodzielnością w różnych dziedzinach, w których niekoniecznie musiało radziś sobie wcześniej (pokaż mi dziecko - poza Twoimi, oczywiście - które w wieku 3 lat nie ma problemów z podcieraniem pupki). I założe się, ze nie ma dziecka, które byłoby samodzielne we wszystkim (chociażby smarkanie smarkanie nosa jest czynnością już zbyt skomplikowaną dla takich maluszków). 3) Spotyka dzieci o różnych osobowościach, w kręgu których musi odnaleźć swoje miejsce i to samodzielnie. Musi zapanować nad sytuacjami stresowymi, których wcześniej nie było. To trudne nawet dla dorosłych, którzy wejście w nowe sytuacje mają już za sobą. 4) Staje przed problemami, co zrobić z jedzeniem, którego nie lubi, spaniem, gdy nie może zasnąć, siusianiem, gdy jest na spacerze itd. itp.
To tylko podstawowe sprawy. Jeżeli uważasz, że mamy po prostu lightowo podejść do problemu pierwszych dni w przedszkolu i po prostu uznać, ze takie jest życie, to się grubo mylisz. Każdy rodzic chce pomóc swojemu dziecku. I zabranie go 3 godziny wcześniej albo zaprowadzenie później do przedszkola, to nie rozczulanie się. To wlaśnie ta pomoc. To po to jesteśmy. Nie wszystkie dzieci są takie same. Nie każde potrafi przebrnąć przez ten stres przedszkolny w taki sam sposób. Czy Ty myślisz, że ten ogromy stres nie ma wpływu na zwiększoną zachorowalność dzieciaków na początku przedszkola????
Jesteśmy matkami (chyba, ze jest tu jeszcze jakiś ojciec
) i mamy prawo do rozczulania się, płaczu, cierpienia i wszystkich innych uczuć
I wcale nie oznacza to braku konsekwencji w wychowaniu, nieumiejętności wyznaczania i egzekwowania zasad itd
Niech Cię głowa nie boli o to, jakie plecaki nasze dzieci będą nosic do szkoły!
Co do tatusiów, którzy sobie dają świetnie radę, to oczywiście racja. My też taki system na początku obraliśmy - tata zaprowadzał, ja odprowadzałam. Masz rację, przy ojcu dzieci nie rozczulają się nad sobą, są twardzsze i odważniejsze. Ale czy uważasz, że nie potrzebują osoby, do ktorej można się przytulic i popłakać czasam? Właśnie tak to jest najczęściej, przy mamie są większymi mazgajami. Ale odnoszę nieodparte wrażenie, że każdemu potrzeba takiej czułości i możliwości wypłakiwania się, żeby potem silniej stawiać czoła problemom.
Takie jest moje zdanie. Masz prawo się z nim nie zgodzić. Jednak staraj się zapanować nad swoim temperamentem, bo obrażanie nas na dobre nikomu nie wyjdzie. A jakich ludzi wychowamy i kto miał rację, okaże się dopiero za lat -dziesiąt.
Przez ¿ycie trzeba przejœÌ z godnym przymru¿eniem oka, daj¹c tym samym œwiadectwo nieznanemu stwórcy, ¿e poznaliœmy siê na kapitalnym ¿arcie, jaki uczyni³, powo³uj¹c nas na ten œwiat. (S.J. Lec)