: 30 sty 2006, 22:29
mnie też się kiedyś wydawało, że moja najwieksza zyciowa milość umiera śmiercią naturalną... jednak okazało sie, że pojawiła się trzecia osoba, która skutecznie opętała mojego ukochanego, mimo, że sama była w związku i nie zamierzała tego zmienić. Ot chciała się dowartościować i sprawdzić swoją atrakcyjność, podnieść się na duchu niszcząc mój związek, pokonując mnie chciała być lepsza, udawała moją przyjaciółkę. On nie dawał po sobie poznać, niby wszystko było ok a jednak. Kiedy się dowiedziałam, umarłam na kilka dni, wzięłam L4 i leżałam w łóżku jak zwłoki bez czucia i chęci do życia. A potem wstałam i walczyłam. Wygrałam. Dziś nie żałuję - wybaczyłam zdradę, pękło mi serce i do dzisiaj krwawi, ale jedno już wiem na pewno - miłość nie umiera, miłość zabijają ludzie. Chyba, że nie kochało się naprawdę a zauroczenie minęło.
Gorzkie to wszystko.
Mam nadzieję, że spojrzysz na to z dystansu, co pozwoli Ci dostrzec wszystkie symptomy choroby albo odnaleźć lekarstwo...
Gorzkie to wszystko.
Mam nadzieję, że spojrzysz na to z dystansu, co pozwoli Ci dostrzec wszystkie symptomy choroby albo odnaleźć lekarstwo...