Moderator: Zespół I
Chodziło mi o ten post Dona. Na jego początku znalazł się post późniejszy, który został wywalony do kosza.Kamila pisze:Postow nikt nie tnie, jak juz to przenosi, zdarza sie usuniecie, taka praca moderatorow i adminow
Post dona jest w tym watku, oprocz wzmianki nie na temat ( odnosnie gagi) :?
Don Kichot pisze:pipi z czym się nie zgadzasz w mojej wypowiedzi..?
z tym , że miałem adoptowane rodzeństwo...?.czy może z tym że wokół nas nie ma biedy? ..czy może z tym , że kontakt z tymi dziećmi jest praktycznie żaden ?...a może z tym, że dla pewnych (nie wszystkich)osób jest to zagłuszaniem sumienia?.......przeczytaj jeszcze raz moją wy[powiedz i zastanów się nad znaczeniem słów jakie użyłem
Problem z częścią forumowiczek jest taki, że nie czyta ze zrozumieniem.....albo czyta tylko część postu.
jeszcze raz pytam ..Czy napisałem , że adopcja serc to zła rzecz i potępiłem kogoś z udział w tej akcji?
Nie krytykowałem Ciebie tylko wyraziłem swoje zdanie i wątpliwości. Tylko głupcy są pewni siebie. Podejrzewam , że znajdzie na forum znajdzie się jeszcze pare osób myślących podobnie!!!
A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie... co tak naprawdę finansujemy ..ile z tych pieniędzy przekazywanych trafia do potrzebujących a ile przejadają organizacje pośredniczące z całą swoją infrastrukturą ...Czy widziałyście kiedyś rozliczenie spożądzone dla adoptowanego dziecka?
Ja miałem rodzeństwo z adopcji serca (dwoje dzieci z Rwandy) i kuzynostwo. Moja mama adoptowała tą drogą dwoje dzieci ..rodzeństwo a mój chrzestny ojciec jedno.
Ja pomimo mojej wrażliwej natury(cokolwiek to oznacza) nie jestem przekonany do tej formy pomocy.
Kontakt ograniczał sie do jednego listu na początku i chyba jeszcze jednego w trakcie adopcji, tzn do uzyskania ich pełnoletności. Właściwie to nie było kontaktu..bo listy przechodzą przez rece misjonarzy , pełniących funkcję tłumaczy. Mama oczywiście nie powie złego słowa a ja widzę potrzebę pomocy bliżej siebie w naszym otoczeniu..nie trzeba szukać w afryce biedy i zła. Wystarczy tylko przejść kilka przecznic albo zajrzeć do sąsiadów.
Adopcja serc jest dla mnie takim zagłuszaczem sumienia..dałam kasę i wydaje mi się , że jestem już taki /a dobry/a.
Ja wiele czasu poświęcam potrzebującym i widzę biedę na codzień..ale widzę też , że bardzo wielu ludzi woli dać na tace do skarbonki..byle nie dotknąć tego problemu ..byle on był daleko odemnie.
Podziwiam ludzi udzielających się w hospicjach, wolontariuszy ..podziwiam ludzi wspierających finansowo mało medialne akcje.
Brzydzę się natomiast filantropią medialną ..takim dobrym sercem na pokaz.
Co zaś do adopcji serc to jeżeli ktoś ma taką potrzebę wspierania innych to i tak lepiej jakby nie miał jej wogóle.